Rzecz jasna - debata to było to, co organizowały TVP, TVN i Polsat, a nie ten wiecyk z hołotą na widowni zorganizowany na prętce przez Telewizję Republika, aby pomóc kandydatowi PiS. Karol Nawrocki jednak i tam wypadł słabo.
Bardzo dobrze zaprezentował się Szymon Hołownia - przynajmniej dwa razy boleśnie obnażył poziom wiedzy o rzeczywistości prezentowany przez kandydata PiS - można nawet powiedzieć, że Hołownia spoliczkował Nawrockiego. Rafał Trzaskowski zaprezentował się pozytywnie, ale nie świetnie. Doskonale wie, o co chodzi w byciu głową państwa, ale widać było zmęczenie oraz to, że rozszerzenie spotkania do ośmiu kandydatów nie było dla niego korzystne - przyjął na siebie najwięcej ciosów, a jednocześnie miał znacznie mniejsze pole manewru niż byłoby to w debacie jeden na jeden z Nawrockim - jak miało być, gdy Trzaskowski tę debatę proponował.
Karolowi Nawrockiemu mogą pomóc już tylko służby - haki, przecieki, prowokacje uderzające w rząd. Kandydat PiS jest bardziej drewniany niż las, nie przyswaja nawet tej wiedzy o Europie i świecie, która dotyczy bieżących wydarzeń. O kwestiach dotyczących historii nie wspominając (jak choćby czas istnienia Stanów Zjednoczonych), a on przecież z wykształcenia jest historykiem i pełni funkcję prezesa Instytutu Pamięci Narodowej. Rozszerzenie liczby uczestników debaty pomogło mu nie ponieść klęski, a zatem Biejat i Hołownia powinni dostać od niego kwiaty i wódkę.
Przegrany debaty? Sławomir Mentzen. Facet, który jeszcze miesiąc temu walczył o wypchnięcie Karola Nawrockiego z II tury wyborów, nie może ignorować debaty organizowanej przez trzy największe stacje telewizyjne i transmitowanej w internecie.
I na
koniec nie mniej ważne: Końskie jest winne pomnik Grzegorzowi
Schetynie. Jego „wybory wygrywa się w Końskich, a nie na
Wilanowie”, które wypowiedział dekadę temu, rozsławiło to
miejsce bardziej niż „Ojciec Mateusz” Sandomierz.
Komentarze