Tak zwany prezes tak zwanego Trybunału Konstytucyjnego Bogdan Święczkowski – za pierwszych rządów Prawa i Sprawiedliwości szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, a później Prokurator Krajowy (przyjaciel i prawa ręka Zbigniewa Ziobry) wystąpił do zastępcy prokuratora generalnego powołanego za czasów Zbigniewa Ziobry Michała Ostrowskiego z zawiadomieniem mówiącym o tym, że rząd Donalda Tuska dokonał zamachu stanu – siłowego przejęcia władzy. Dokumentów nikt poza Święczkowskim i Ostrowskim nie widział, ale to ma nie mącić narracji, którą próbuje opinii publicznej narzucić środowisko Jarosława Kaczyńskiego.
Pierwsza reakcja premiera Donalda Tuska – śmiech – uzasadniona i tak naprawdę jedyna możliwa. Opinia publiczna też tarza się ze śmiechu, ponieważ każdy, kto wyjdzie z domu choćby na kwadrans, widzi, że na ulicach nie dzieje się nic szczególnego, urzędy, sklepy i stacje benzynowe funkcjonują jak zwykle. Od chucpy Święczkowskiego i Ostrowskiego minęło już jednak kilka dni i powinien być to czas wystarczający, aby obaj panowie mieli za tę szopkę poważne kłopoty. To, że nic takiego nie ma miejsca, może zachęcać do kolejnych akcji tego rodzaju, a te mogą już być groźne dla państwa.
Nie jest tajemnicą, że w 2023 roku Jarosław Kaczyński liczył na zachowanie władzy w związku z takim zaognieniem się sytuacji na polsko-białoruskiej granicy, która da pretekst do wprowadzenia stanu nadzwyczajnego niejako zawieszającego bieg procedur związanych z rozstrzygnięciem wyborów parlamentarnych. Zwolennicy Prawa i Sprawiedliwości w mediach społecznościowych od miesięcy nawołują polityków tej formacji do „wyjścia na ulicę i obalenia reżimu Tuska”. To, że takie próby nie zostały podjęte, dowodzi, iż Jarosław Kaczyński nie ma opinii publicznej po swojej stronie, ale „zamach stanu” Święczkowskiego i Ostrowskiego był dla prezesa PiS testem – sprawdzeniem reakcji władzy i opinii publicznej. Śmiech nie sprawi, że ten scenariusz zniknie ze stołu w biurze przy Nowogrodzkiej.
Komentarze