Stałą reakcją PiS na ujawnienie niewygodnych faktów jest próba ośmieszenia tych, którzy te fakty ujawnili. Nie trwa to jednak w nieskończoność, a tylko do momentu, gdy da się sprawdzić, czy opinia publiczna kupiła przekaz.
Kaczyński ośmieszył Morawieckiego, bo uznał, że przegrał wojnę informacyjną ws. Pegasusa
W wywiadzie dla tygodnika "Sieci" wicebliżniaków IV RP wicepremier Jarosław Kaczyński, przyznając, że polskie służby kupiły oprogramowanie Pegasus, najbardziej ośmieszył premiera Mateusza Morawieckiego, który na aferę związaną z tym systemem zareagował w klasycznym dla siebie kretyńskim stylu, czyli najpierw stwierdził, że nic o tym nie wie, a potem zaczął bredzić, że to kolejny fake news. Jeszcze dalej poszedł wiceminister sprawiedliwości Michał Woś, który gdyby trzeba było, wyparłby się własnej matki. Wicerzecznik PiS (ciekawa funkcja, coś jak wiceportier) Radosław Fogiel w swoich idiotyzmach próbował być nawet zabawny i wmówić opinii publicznej, że chodzi o starą konsolę do gier. Oni wszyscy zostali spoliczkowani przez prezesa PiS, który uznał, że trzeba powiedzieć prawdę, skoro kłamstwo (tym razem) nie trafiło na podatny grunt.
Nie chodzi o to, że Kaczyński próbuje rozbroić bombę, która niepokoi nawet zwolenników jego partii
Trzeba obserwować polską politykę od wczoraj, aby uznać, że prezes mówiąc to, co powiedział, kierował się niepokojami we własnym elektoracie, który o całej aferze raczej niewiele słyszał, a zrozumiał najpewniej jeszcze mniej. Rzecz w tym, że Jarosław Kaczyński nie lubi angażować się w coś, w co nie wierzy. Zrujnował narrację PiS o Pegasusie, ponieważ uznał, że opozycja już "wygrała ten temat" i nie ma sensu dłużej zaprzeczać. Podparł to też pewnie analizami Norberta Maliszewskiego, który za pieniądze Kancelarii Premiera bada, którą ściemę Polacy są w stanie uznać za prawdę i co robi na nich wrażenie, a co nie.
PiS ma za dużo problemów, aby nieskuteczną narrację suflować zbyt długo
Jarosław Kaczyński prawdopodobnie uznał, że jego przyznanie, iż Pegasus jest w Polsce, zamyka temat. Istotnie, na włamaniach do telefonów prokurator Wrzosek, mecenasa Giertycha i senatora Brejzy nie da się dłużej eksploatować tego tematu. Jeśli nie pojawią się nowe informacje o innych przeciwnikach PiS szpiegowanych systemem do walki z terrorystami, temat odejdzie na daleki plan. Dziś dla Nowogrodzkiej największym problemem jest całkowita klęska "Polskiego Ładu" i to nie tylko w wymiarze propagandowym, ale w tym czysto ludzkim. W ugaszenie tego pożaru partia rządząca będzie musiała inwestować czas i pieniądze, bo to może być dla niej punkt zwrotny. Prawo i Sprawiedliwość nie ma alternatywy dla "Polskiego Ładu", a na posprzątanie tego bałaganu czasu jest coraz mniej. Jeśli opinia publiczna na dobre uzna, że "Polski Ład" równa się mniej pieniędzy w portfelach, szanse PiS na trzecią kadencję rządzenia radykalnie się zmniejszą.
Komentarze