Hegemonia Jarosława Kaczyńskiego nad Zjednoczoną Prawicą to już przeszłość. Dziś prezes PiS jest na łasce lidera Solidarnej Polski i musi licytować się ze Zbigniewem Ziobro na antyunijny radykalizm. Naszemu krajowi naprawdę zagraża scenariusz znany z Wielkiej Brytanii.
Ziobro uznał, że polexit to szansa na samodzielne przekroczenie progu wyborczego
Być może Zbigniew Ziobro nie grałby dziś na antyunijnych nutach, gdyby jakiś czas temu Jarosław Kaczyński pozwolił mu wrócić do Prawa i Sprawiedliwości. Po tym, gdy lider Solidarnej Polski otrzymał jasny komunikat, że to się nigdy nie wydarzy, zrozumiał, że musi budować własną siłę i doszedł do wniosku, że trampoliną niezbędną do przekroczenia pięcioprocentowego progu wyborczego może być kwestionowanie sensu członkostwa naszego kraju w Unii Europejskiej.
Ziobro sytuuje swoją partię na prawo od PiS, bo w centrum i tak już jest tłoczno
Prezes Solidarnej Polski doszedł do (słusznego) wniosku, że w centrum sceny politycznej nie ma miejsca dla jego formacji. Dlatego najpierw postanowił przejąć elektorat Konfederacji. Gdy wyborcy tego środowiska nie dali się nabrać na to, że to Minister Sprawiedliwości i Prokurator Generalny będzie najlepiej reprezentował ich interesy, Ziobro uznał, że musi starać się o przejęcie choćby części dotychczasowych zwolenników Prawa i Sprawiedliwości. Ta sytuacja tak rozsierdziła Jarosława Kaczyńskiego, że podjął licytację z Ziobro na warunkach koalicjanta PiS.
Misterny plan Kaczyńskiego zakładający rozmywanie tematu, aby uśpić Brukselę, legł w gruzach
Plan prezesa PiS zakładał, że Zbigniew Ziobro będzie siedział cicho w imię utrzymania stanowisk w państwowych spółkach, a w tym czasie Nowogrodzka będzie przeciągała i rozwadniała swój spór z Komisją Europejską. Taka sytuacja mogłaby trwać aż do wyborów parlamentarnych w normalnym terminie, a gdyby premierowi Morawieckiemu udało się udobruchać Brukselę, do Polski przypłynęłyby gigantyczne środki z Funduszu Odbudowy, które posłużyłyby do maksymalizacji szans na utrzymanie władzy. Ziobro postanowił jednak walczyć o swoje bez brania jeńców, aby nie skończyć poza polityką jak Lepper i Giertych, a także, aby nie musieć żebrać o miejsca na listach wyborczych innego środowiska. W tej sytuacji Bruksela raczej nie zostanie uśpiona, a nacisk ostatecznie okaże się skuteczny.
Dziś polexit jest dziecinnie prosty do przeprowadzenia
Zbigniew Ziobro wie, że temat wyjścia naszego kraju ze struktur UE to dziś "miękkie podbrzusze" Jarosława Kaczyńskiego, ponieważ wedle obecnie obowiązujących przepisów, do opuszczenia Unii wystarczy zwykła sejmowa większość oraz podpis głowy państwa. Aby prezes PiS wydostał się z pułapki Ziobry, musiałby przyjąć warunki Donalda Tuska i razem z jego formacją wpisać do ustawy zasadniczej, że wypowiadanie umów międzynarodowych wymaga w sejmowym głosowaniu większości 2/3, czyli 307 głosów "za", jeśli na Sali Plenarnej obecnych będzie wszystkich 460 posłów.
Komentarze