Pierwszy polityczny event formacji Szymona Hołowni miał pokazać, że mimo powrotu Donalda Tuska na krajowe podwórko, Szymon Hołownia wciąż jest potrzebny i wciąż warto w niego inwestować. Czy to się udało? Cytując byłego prezydenta, „przypuszczam, że wątpię". I to mimo tego, że chciałbym być zbudowany przekazem płynącym z Pierwszego Kongresu.
Hołownia jako standuper i kaznodzieja w jednym
Niestety, ciężko słuchało się wystąpienia lidera Polski 2050. Trzeba przyznać, że Szymon Hołownia „lanie wody” opanował do perfekcji, ale to może robić na konferencjach prasowych – od poważnej imprezy politycznej należy oczekiwać poważnych treści. Zamiast udowadniania, że potrafi zjednać sobie uwagę publiki i mówić bez końca i na każdy temat oraz że ma o sobie bardzo wysokie mniemanie, mógł zaproponować rozwiązanie kilku problemów z kluczowych obszarów. Nie zrobił tego.
Hołownia zapożyczył wiele pomysłów z programów innych partii i napiętnował je za to, że długo istnieją
Osobisty lekarz dla każdego Polaka? Wspaniale. Tylko że w Polsce przypada dziś mniej niż trzech lekarzy na tysiąc mieszkańców. Jak przyspieszyć kształcenie kadr medycznych i skąd wziąć brakujących chętnych do pracy w zawodzie lekarza? Nie powiedział. Skąd wziąć pieniądze na całkowite odejście od energetyki węglowej do 2035 roku? Też nie wyjaśnił, ale ustawka z niby przypadkowym wtargnięciem na scenę aktywistów organizacji proekologicznej wystarczyła na wzmiankę w serwisie informacyjnym dużego portalu. Likwidacja Funduszu Kościelnego i zastąpienie go dobrowolnym odpisem podatkowym to pomysł istniejący w polskiej przestrzeni od dobrej dekady – pierwszy wyszedł z nim Janusz Palikot. I obowiązkowy motyw wszystkich partii powstających po 2001 r., w kontrze do PO i PiS, że „te stare partie są złe…”. Błąd. To, że formacja polityczna istnieje dłużej niż jedną kadencję czy dłużej niż dekadę to zaleta, a nie wada. Świadczy bowiem o stabilności systemu politycznego danego kraju i pewnego rodzaju zrównoważeniu nastrojów wśród jego obywateli. Szymon Hołownia popełnia błąd Ryszarda Petru, Mateusza Kijowskiego i Roberta Biedronia i też utyskuje na „stare partie”, zamiast poważnie przeanalizować źródła ich długowieczności (jak na polskie warunki).
Aplikacja mobilna jako gość specjalny i odnowienie polityki brzmi jak sabotaż
Żeby było jasne, używam Huaweia P30 Pro, a nie Nokii 3310 i wiem, do czego służą aplikacje mobilne. Nie potrafię jednak pojąć, kto doradził Szymonowi Hołowni, żeby napięcie wokół dzisiejszego wydarzenia budować na „gościu specjalnym”, który w dodatku „odnowi oblicze polityki”, aby na końcu ogłosić, że chodzi o aplikację mobilną, która ma być jakimś partyjnym nwesletterem. To nie jest poważne i nie wygląda dobrze. Michał Kobosko (prawa ręka Szymona Hołowni) chwali się, że Polska 2050 przez rok zebrała od ludzi 7,5 mln zł. Trzeba pogratulować, choć swego czasu Janusz Palikot wyjął 10 mln zł z własnej kieszeni, aby zbudować partię. Czy aplikacja mobilna to najlepszy sposób na wydanie pieniędzy przez partię polityczną? Każdy niech odpowie sobie sam…
Komentarze