Mariusz Kamiński jest najbardziej zaufanym człowiekiem Jarosława Kaczyńskiego, a świadczy o tym władza, jaką otrzymał: Jest posłem, wiceprezesem Prawa i Sprawiedliwości, szefem mazowieckich struktur partii oraz Ministrem Spraw Wewnętrznych i Administracji, a także koordynatorem służb specjalnych. Premier Mateusz Morawiecki miał zażądać od prezesa PiS odejścia Kamińskiego z rządu, ale ten miał mu odpowiedzieć, że to nie wchodzi w grę, ponieważ Kamiński jest mu niezbędny.
Istotnie, za pierwszych rządów PiS Mariusz Kamiński dopuścił się nadużywania uprawnień, a zatem Jarosław Kaczyński może mu zaufać – Kamiński dla dobra obozu władzy zrobi wszystko – nawet nagnie, obejdzie, a nawet złamie prawo. Byli szefowie służb specjalnych nie mają wątpliwości, że głównym kryterium zatrudniania w nich ludzi nie są dziś kompetencje, ale zaufanie Kamińskiego. Ich zdaniem stąd też wzięła się afera emailowa, ponieważ, choć za rządów Platformy Obywatelskiej przygotowano aż dwa kompleksowe systemy bezpieczeństwa teleinformatycznego (stacjonarny i mobilny), nominaci obecnej ekipy nie korzystają z tych rozwiązań, ponieważ obawiają się, że poprzednicy mogą ich inwigilować.
Inwigilacja to natomiast obsesja Mariusza Kamińskiego. Jego marzeniem jest być superministrem, którego służby mogą inwigilować wszystkich i zawsze. Przedstawiciele środowisk opozycyjnych nie mają zaś wątpliwości, że są permanentnie podsłuchiwani oraz że rozpracowywane operacyjnie były sztaby opozycyjnych kandydatów na prezydenta przed wyborami w 2020 roku. Formalnie to działało pod przykrywką zabezpieczania imprez. Robili specjalne raporty, które szły do centrali PiS na Nowogrodzką, ale też do prezesa TVP Jacka Kurskiego – mówi w rozmowie z „Newsweekiem” osoba obecnie pracująca w służbach.
Poseł Sławomir Nitras na wiecu w Stargardzie rozdawał wyborcom formularze, aby z chwilą rejestracji kandydata można było zacząć zbierać podpisy. Swoje doświadczenia tak relacjonuje w rozmowie z „Newsweekiem”: Nagle naprzeciwko mnie staje mężczyzna po cywilnemu z kamerą w ręku i nagrywa. Zapytałem, skąd jest, odpowiedział, że z policji. Kilka dni później nakręcone przez niego zdjęcia ukazały się w materiale TVP o tym, że sztab Trzaskowskiego zbiera nielegalnie podpisy. Materiał tygodniami służył do tego, by nas atakować. To nie jest normalne, że między służbami i TVP panuje system wzajemnych usług.
To jednak nie koniec. Szefem Agencji Wywiadu jest Piotr Krawczyk, polityczny wychowanek Kamińskiego. Zasłynął planem porwania z Rosji wraku prezydenckiego samolotu, który 10 kwietnia 2010 r. rozbił się w Smoleńsku. Myślę, że zakup respiratorów od handlarza bronią to jest sprawka Agencji Wywiadu. Przekonali Kamińskiego, że to transakcja na miarę izraelskiego Mosadu, który kupował na początku pandemii testy do wykrywania koronawirusa, a oni marzą o tym, by nasze służby były jak Mosad. Tyle że nie mają zielonego pojęcia o pracy służb – mówi w rozmowie z „Newsweekiem” oficer służb specjalnych. Doniesienia te potwierdzili zresztą kontrolerzy NIK, którzy w raporcie napisali, że spółka handlarza bronią była na liście firm rekomendowanych przez Agencję Wywiadu spółkom Skarbu Państwa.
Docierały do mnie sygnały, że po moim odejściu Agencja Wywiadu otrzymywała zadania dotyczące zwalczania korupcji, co jest niezgodne z ustawą i standardami światowymi, bo wywiad jest od zbierania informacji, które mogą posłużyć rządzącym do zapewnienia bezpieczeństwa państwa, a nie do ścigania jakichkolwiek przestępstw – powiedział w rozmowie z „Newsweekiem” Grzegorz Małecki, były szef Agencji Wywiadu, który stracił stanowisko po tym, gdy usłyszawszy o planie porwania wraku, kazał swojemu ówczesnemu zastępcy (a potem następcy) „puknąć się w głowę”. Małecki nie chciał, żeby Krawczuk był jego zastępcą i argumentował to brakiem kompetencji Krawczyka, ale dla Mariusza Kamińskiego osobiste relacje z Krawczykiem były ważniejsze niż jakość pracy służb.
Komentarze