Sytuacja Platformy Obywatelskiej jest bardzo trudna, ale o końcu tej partii słychać przecież przynajmniej dwa razy w tygodniu od dwóch dekad, czyli właściwie od powstania tego środowiska. Nie jest jeszcze za późno, aby wdrożyć wewnętrzny plan naprawczy i skorygować kurs, a w jego następstwie święcić najpierw sondażowe, a potem też wyborcze sukcesy. Niezbędna jest jednak konsekwencja i samodyscyplina.
Platforma Obywatelska to wciąż jedno z zaledwie trzech środowisk politycznych w naszym kraju z potężną siecią struktur terenowych. Może się tym pochwalić jeszcze tylko Prawo i Sprawiedliwość oraz Polskie Stronnictwo Ludowe. Rzecz w tym, aby w tych strukturach coś się działo – aby był ruch, oddolne inicjatywy i regularna pomoc polityków znanych z Warszawy. Wybory wygrywać trzeba przecież na wszystkich poziomach, a nie jedynie w wielkich miastach będących stolicami województw. To wystarczy na 25% poparcia, a zdobyć trzeba co najmniej następne 20%.
Platforma musi przypomnieć sobie o zwykłych ludziach. Schlebianie Agnieszce Holland czy Krystynie Jandzie pewnie poprawi im humory, ale zwykłego zjadacza chleba odepchnie od tej formacji. To samo dotyczy sklejania się wielu przedstawicieli PO ze środowiskiem „Gazety Wyborczej” – jest to wręcz zabójcze. Ci ludzie żyją we własnym świecie, w swoich przywilejach i w ogromnej mierze w nieuzasadnionym przekonaniu o swojej wielkości. Wpływanie na polityków, które tak rozpaczliwie próbują odzyskać od wybuchu afery Rywina nie raz i nie dwa popchnęło ich w wygłaszanie absurdalnych sądów, które najwięcej złego uczyniło tym, którym w zamyśle miało najbardziej pomóc.
Najważniejsze dla polityków PO na najbliższe miesiące i i lata powinny być dwie mapy – mapa powiatów oraz mapa sejmowych okręgów wyborczych. To tam rozgrywa się bój o wyborców, to tam decydują się wyborcze wyniki, które wraz z końcem ciszy wyborczej lądują na ekrany telewizorów najpierw jako sondaż exit poll. Tam rozmowy nie będą łatwe, ponieważ Platforma ma tam wieloletnie zaniedbania stałej obecności, ale to jest sól polityki w ogóle, a sól polityki formacji opozycyjnej w szczególności.
Wieloletnie utarte schematy dawno przestały działać. Potrzebna jest zbiorowa aktywność od dołu do góry, a nie odwrotnie. Nie nakazy z centrali w Warszawie, ale stymulowanie dziesiątek, setek i tysięcy lokalnych aktywności, które w odpowiednim czasie połączą się z aktywnością w największych miastach. W największych aglomeracjach ta aktywność jest najłatwiejsza – gminy i powiaty to ogromne wyzwanie. Jeśli tego nie będzie, to i tej partii wkrótce może nie być. Rację bytu ma bowiem jedynie to środowisko, które potrafi być potrzebne zwykłym ludziom. Z przedstawicielami elit można wypić kawę, ale masowego zaufania niezbędnego do wygrywania trzeba szukać gdzie indziej. Znajomość potrzeb i kłopotów ludzi żyjących tam, gdzie czasem nawet ciężko trafić, jest kluczem do wyborczych zwycięstw.
Komentarze