Sam Grzegorz Schetyna wielokrotnie mówił: „Kto pisze listy, ten stawia się poza partią”. A potem podpisał się pod listem, który na pewno nie ułatwia uspokojenia nastrojów wewnątrz formacji.
Borys Budka jest w bardzo trudnej sytuacji – to fakt. Półtora roku temu przejmował partię z poparciem w okolicach 30% a dziś ma partię z poparciem o ok. połowę niższym. Tyle, że Grzegorz Schetyna sam tego doświadczył, ponieważ, gdy 26 stycznia 2016 r. został przewodniczącym Platformy Obywatelskiej, chwilę później poparcie dla jego formacji oscylowało w przedziale 9-13%.
Tamto nie było winą Schetyny, a to nie jest winą Budki. Schetyna płacił cenę za odrzucenie rządów Donalda Tuska i Ewy Kopacz, a Budka płaci cenę za to, że w 2019 r. Koalicja Europejska w wyborach do PE oraz Koalicja Obywatelska w wyborach do Sejmu sromotnie przegrały konfrontację ze środowiskiem Jarosława Kaczyńskiego. Nie chodziło nawet o sam wynik wyborczy, ponieważ w lutym 2019 r. te 38% poparcia dla Koalicji Europejskiej tworzące ją środowiska wzięłyby w ciemno. Problem w tym, że wybory do Parlamentu Europejskiego odbyły się pod koniec maja, a nie na początku lutego, a zatem poparcie powinno było być znacząco wyższe. Problemem była różnica w poparciu wobec PiS wynosząca aż 7%.
Podobnie było w wyborach do Sejmu. Te 27%, które otrzymała Koalicja Obywatelska, Lewica wzięłaby z ulęknięciem i pocałowaniem w sygnet, ale różnica w poparciu dla Prawa i Sprawiedliwości wynosząca aż 16% była dla Grzegorza Schetyny Druzgocąca. Nie jest tajemnicą, że i te 27% było dalekie od oczekiwań, ponieważ w Platformie liczono na to, że to jednak będzie wynik wyraźnie powyżej trzydziestu procent.
Borys Budka obrywa więc w ogromnej mierze za nie swoje błędy, ponieważ to nie on układał listy wyborcze i jest odpowiedzialny za to, że klub parlamentarny jest słaby osobowo. Chcąc być uczciwym trzeba stwierdzić, że Budka jako lider popełnił jeden poważny błąd i dotyczył on wejścia z PiS w pertraktacje dotyczące podwyżek dla parlamentarzystów i wycofania się z tego po dwóch dniach pod naciskiem trolli z Twittera. Należało albo to zostawić, albo iść w to do końca. Nie jest to jednak błąd, który przekreśla Borysa Budkę jako lidera formacji.
Grzegorz Schetyna od pierwszych dni na fotelu lidera Platformy doświadczał podważania jego mandatu. A to, że dostał partię w prezencie, bo finalnie został jedynym kandydatem (nie dostał, wypracował sobie tamto zwycięstwo), a to, że frekwencja niska, bo głosowało raptem 51% uprawnionych (zarzut absurdalny, bo nie jego wina, że 49% członków partii nie dorosło do wewnątrzpartyjnej demokracji). Przeciwnicy Budki powinni pamiętać czym to się skończyło – II kadencją sejmowej większości PiS. Zamiast zastanawiać się nad tym, „kto po Budce”, powinni pracować na sukcesy pod przywództwem Budki, ponieważ tylko wtedy scheda po nim będzie miała jakiekolwiek znaczenie.
Komentarze