Wizja zwycięstwa człowieka Zbigniewa Ziobry w przedterminowych wyborach na prezydenta stolicy Podkarpacia spędza sen z powiek prezesa Prawa i Sprawiedliwości. Jeśli bowiem Marcin Warchoł zostanie prezydentem Rzeszowa, może to uruchomić niezwykle groźną dynamikę, której Jarosław Kaczyński zawsze panicznie się obawiał – środowiska wrogiego wobec PiS, które jednocześnie dysponuje olbrzymimi pieniędzmi oraz hakami na polityków PiS. Pieniądze Ziobro ma z państwowych spółek oraz z Funduszu Sprawiedliwości, haki ma z prokuratury. Rzeszów, a wkrótce potem pewnie całe Podkarpacie może być świetną trampoliną do krajowej polityki na własnych zasadach. Za Ziobrą przemawia też biologia – czas Kaczyńskiego dobiega końca.
Dla opozycji nie przejęcie Rzeszowa będzie po prostu porażką i jedną z wielu lekcji polityki. Błąd popełniają ci, którzy mówią, że przedterminowe wybory w stolicy Podkarpacia to dla opozycji sprawdzian - być albo nie być przed wyborami w cyklu 2023-2025. Tak jak opozycyjna Warszawa nie świadczy o niczym w skali kraju (ani nawet na Mazowszu), tak PiS-owski Rzeszów nie będzie dla opozycji gwoździem do trumny. Dla Kaczyńskiego zaś takie wzmocnienie Ziobry oznacza kłopoty prędzej czy później (raczej prędzej), a pytanie jest jedynie o ich skalę i siłę rażenia. Stawiam tezę, że Kaczyński wolałby zwycięstwo kandydata opozycji niż kandydata Solidarnej Polski.
Prezesowi PiS zresztą bardziej chodzi o konsekwencje Warchoła w Rzeszowie w skali wojewódzkiej niż o samo miasto. Prezydenci największych miast mają olbrzymią osobistą autonomię, a Jarosław Kaczyński uwielbia mieć ludzi sterowanych pilotem i decydować o tym, czy i w którym momencie wymieni im baterie. Prawdziwa władza jest w województwie, czyli najwięcej wart jest sejmik. W samym Rzeszowie zresztą opozycja praktycznie remisuje z PiS, ponieważ w ubiegłym roku Rafał Trzaskowski dostał tam zaledwie 600 głosów mniej niż Andrzej Duda.
Jarosław Kaczyński stracił jednak bardzo dużo na decyzji Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej ws. aborcji. Prezesa obciąża nie tylko to, że wywołał kryzys, ale także to, że nie potrafił na niego racjonalnie zareagować. Wezwanie obżartych na państwowym działaczy PiS do obrony kościołów, wielu z nich kazało się zastanawiać, czy prezes ma jeszcze kontakt z rzeczywistością i potrafi myśleć racjonalnie, a przede wszystkim pragmatycznie. Zwycięstwo w Rzeszowie kandydatki PiS Ewy Leniart (albo chociaż porażka kandydata Ziobry) mogłoby pomóc prezesowi przekonać towarzyszy z własnej partii, że on ciągle czuje tę robotę.
P.s. Chodzą słuchy o sondażu, w którym Marcin Warchoł jest dopiero na trzecim miejscu a zatem nie wchodzi nawet do II tury.
Komentarze