To dzięki Jarosławowi Gowinowi Polska i Węgry wyszły z twarzą z bałaganu na brukselskich salonach, do zrobienia którego zmusił premiera Mateusza Morawieckiego minister sprawiedliwości i prokurator generalny Zbigniew Ziobro. Morawiecki de facto oddał rozmowy Warszawy z niemiecką prezydencją Budapesztowi, a Orban tygodniami przekonywał Brukselę, że Polska może zrezygnować z pieniędzy z funduszu odbudowy gospodarek Unii Europejskiej po koronawirusie. Nie było kontry premiera czy szefa MSZ. Dopiero wicepremier Gowin podjął się rozmów z unijnymi komisarzami, aby doprecyzować zapisy dotyczące reguł praworządności, a wtedy nie będzie weta do unijnego budżetu.
Nie należę do tych przeciwników PiS, którzy szanse na przejęcie władzy przez ludzi sobie bliskich spojrzeniem na rzeczywistość upatrują w krachu gospodarki, rynku pracy, finansów czy edukacji. Nie uznaję, że im gorzej tym lepiej i uważam, że zamiast czekać na klęskę przeciwników, trzeba przygotowywać szeroką ofertę, która szczelnie wypełni przestrzeń aktywności w czasie ścisłej kampanii wyborczej. Opozycja powinna jednak także budować kanały komunikacji z tymi przedstawicielami obecnego obozu rządzącego, którzy nie mają w swoich sypialniach ołtarzyka ze zdjęciem Jarosława Kaczyńskiego i nie marzą o posiedzeniu na kolanach Mateuszowi Morawieckiemu.
Gowin najpierw uratował Polaków przed ośmieszeniem się wyborami prezydenckimi nieudolnie organizowanymi przez Jacka Sasina, a teraz nie skazał naszego kraju na finansową klęskę bez unijnych pieniędzy przy rekordowym deficycie w krajowym budżecie. To oznacza przynajmniej tyle, że nie jest głupi, cyniczny i wyrachowany jak Ziobro – w środowisku Zjednoczonej Prawicy to naprawdę dużo.
Skoro Jarosław Kaczyński na poważnie przekonywał wicepremiera Gowina, że Unia Europejska jest w gigantycznym kryzysie, a Polska obstawiona policyjnymi radiowozami i i przeżarte korupcją Węgry są tymi zdrowymi państwami, które wyleczą UE, to znaczy, że żyje w niezwykłym odizolowaniu od racjonalności. Jeśli dodamy do tego niechęć do UE zbieżną z tą, którą artykułuje Zbigniew Ziobro, umiejętności Gowina hamujące szaleństwo są jeszcze bardziej cenne.
Wyborów nie wygra ani Komitet Obrony Demokracji (który zresztą istnieje już tylko formalnie), ani „Obywatele RP” zmiażdżeni własnym radykalizmem, ani Ogólnopolski Strajk Kobiet z Martą Lempart na czele, która nawet nie próbuje ukryć swojego egocentryzmu, a jej radykalizm nigdy nie przekona umiarkowanych. Opozycja powinna zagwarantować nietykalność wszystkim tym przedstawicielom obecnej władzy, którzy przyczynią się do upadku tego obozu, a nie są obciążeni najbardziej szkodliwymi działaniami – w odróżnieniu od Dudy, Ziobry, Sasina, Glińskiego, Święczkowskiego, Przyłębskiej, Muszyńskiego no i samego Kaczyńskiego.
Być może wielu będzie miało pretensje do Borysa Budki o brak odwetu i rewanżyzmu, ale nie warto być zakładnikiem radykałów i nie warto ulegać presji niemądrych tylko dlatego, ze nie lubią tych, których i my nie lubimy.
Komentarze