To nie będzie kolejny tekst o tym, że Przemysław Czarnek – mimo posiadania poważnego tytułu naukowego – jest zupełnym imbecylem, w którym po raz 93-ci padną cytaty świadczące o tym, że ten pan nienawidzi ludzi – od tego są inni, ja chcę skupić się na innym aspekcie tematu jego nominacji na szefa połączonego ministerstwa edukacji i nauki. Trybunał Konstytucyjny nigdy nie podniesie się po Julii Przyłębskiej, Krystynie Pawłowicz i Stanisławie Piotrowiczu, a edukacja dzieci i młodzieży oraz szkolnictwo wyższe przez dwie dekady będzie podnosiło się po Annie Zalewskiej, Dariuszu Piontkowskim i Przemysławie Czarnku. Pierwsza skazała dzieciaki spoza wielkich aglomeracji na coraz gorsze wykształcenie, drugi abdykował mentalnie z pełnionej funkcji w obliczu COVID-19, a trzeci swoim prymitywnym radykalizmem przelicytuje dwoje poprzedników i odciśnie potworne piętno, które sprawi, że szkoła i studia nie będą tym, co człowiek chce pamiętać. Muszę być uczciwy: Edukacja od szkoły podstawowej do matur...
Przeczytaj i przemyśl...