Polska polityka od dawna nie jest zabawna – nie może być, skoro krajem rządzą smutni ludzie, którym władza służy do leczenia kompleksów. Stał się jednak wyjątek. Oto bowiem prezydent Andrzej Duda oraz rząd Prawa i Sprawiedliwości, którego premierem jest notorycznie okłamujący własnych obywateli Mateusz Morawiecki, zaapelowali do białoruskiego satrapy o szacunek wobec obywateli jego kraju oraz powstrzymanie się od przemocy.
Nie czuję się pewnie w tematyce polityki zagranicznej, a więc daruję sobie geostrategiczne dywagacje – są od tego w Polsce lepsi ode mnie. Skoncentruję się na polskim aspekcie apelu naszych władz w stronę sąsiada naszego kraju. Apel jest tyleż zabawny, co świadczący o słabości pozycji obecnych władz znad Wisły na międzynarodowej arenie politycznej. Za rządów Platformy Obywatelskiej, szefowie MSZ montowaliby międzynarodową koalicję co najmniej niemiecko-francusko-polską, a może nawet szczyt Rady Europejskiej poświęcony tym wydarzeniom. Wtedy zapewne i prezydent, i premier byliby w stałym kontakcie telefonicznym z gospodarzem Białego Domu, a Warszawa tak czy inaczej, byłaby głównym rozgrywającym w sprawie Mińska od strony Unii Europejskiej. Stanom Zjednoczonym również byłoby to na rękę i Waszyngton zapewne wymiernie wsparłby polskie władze w zakulisowych pertraktacjach.
Dziś pozycja Polski w Unii Europejskiej nie wyróżnia się niczym na plus, a w relacjach ze Stanami Zjednoczonymi jesteśmy po prostu klientem w hipermarkecie, który kupuje dużo, drogo i nawet nie próbuje targować się o niższą cenę. Prezydent Duda i premier Morawiecki nie są w stanie zbudować żadnej liczącej się międzynarodowej koalicji, która zmusiłaby Łukaszenkę do ustępstw i zaprzestania agresji wobec mieszkańców jego kraju. Nie są w stanie, ponieważ sami mają problem z przestrzeganiem reguł prawnych cywilizacji zachodniej, a policja pod rządami Mariusza Kamińskiego znana jest z brutalnego tłumienia antyrządowych manifestacji. Jako kraj, na własne życzenie zrezygnowaliśmy z bycia tym, którego należy przynajmniej zapytać o zdanie.
Apele zawsze są świadectwem bezsilności, bezradności, braku mocy sprawczej i niezdolności do zaproponowania konkretnych i konstruktywnych rozwiązań. Mają taką samą moc, jak uchwały polskiego parlamentu czy rezolucje Parlamentu Europejskiego – żadną. Apel polskich władz ws. sytuacji na Białorusi odbieram jako rutynowe działanie czynione wyłącznie po to, aby nie zarzucano im bezczynności.
Komentarze