Politycy Prawa i Sprawiedliwości od rozstrzygnięcia II tury wyborów prezydenckich opowiadają o konieczności przejmowania zagranicznych mediów w Polsce przez nadwiślański kapitał, a proces ten ma ruszyć wraz z jesiennym początkiem nowego sezonu politycznego. Przedstawiciele partii rządzącej póki co nie przedstawili żadnych konkretów na temat tego, jak ta repolonizacja w kaczystowskim wykonaniu miałaby wyglądać, a zatem zapowiedzi te puki co należy traktować jako granie na nerwach nieprzychylnych im redakcji. Robią to zresztą skutecznie, ponieważ gdzieniegdzie reakcja na zapowiedzi dotyczące zmian właścicielskich jest rzeczywiście nerwowa, a w ten sposób media te pokazują swoją słabość wobec władzy.
Żaden prywatny podmiot w naszym kraju nie dysponuje pieniędzmi pozwalającymi na przejęcie np. radia RMF, bo głównie o dekoncentrację mediów kapitału niemieckiego chodzi PiS. Amerykańskiego Onetu czy TVN nie ruszą, ponieważ nie stać ich na wojnę z administracją prezydenta Donalda Trumpa. Ewentualnej zmiany właścicielskiej musiałyby zatem dokonywać państwowe spółki, ponieważ tylko one same w sobie dysponują odpowiednim kapitałem (choć nie wszystkie, bo PKN Orlen był ostatnio ponad 2 mld zł na minusie) i tylko one mogą liczyć na wsparcie kredytowe narodowego sektora bankowego, w którym udział Skarbu Państwa wynosi obecnie ok. 60%.
Nie boję się jednak ani zmian właścicielskich w mediach, ani tego, że polityczne naciski na redakcje będą od najbliższej jesieni silniejsze niż dotychczas. Od dawna uważam, że głównym zagrożeniem dla prawdy, zdrowego rozsądku i przyzwoitości w mediach w Polsce jest symetryzm wielu dziennikarzy w tych mediach pracujących. Co to jest symetryzm? To tendencja do usprawiedliwiania błędów PiS błędami PO, zaniedbań PiS zaniedbaniami PO i złodziejstwa PiS złodziejstwem PO, a tendencja ta jest tym silniejsza, im bardziej patologie, których dopuszczają się przedstawiciele Prawa i Sprawiedliwości są nieporównywalne swoją skalą i negatywnym wpływem na nasz kraj z tymi, które przytrafiły się Polsce w czasach rządów ich poprzedników.
Symetryzujący dziennikarze mają wtedy poczucie, że są elitą tego zawodu oraz tego, że w państwie rządzonym przez Prawo i Sprawiedliwość bycie uważanym za wroga przez polityków Platformy Obywatelskiej może przynieść wymierne korzyści finansowe. Najczęściej rzecz jasna kończy się tym, że symetrystów nienawidzi i PiS, i PO, a wraz z nimi jakieś 80% społeczeństwa, ale mimo to napisanie czegokolwiek pozytywnego o przedstawicielach opozycji nie jest popularne, a wraz z tym w odwrocie znajduje się elementarna logika, obiektywne fakty i prawda, która zazwyczaj jest tam, gdzie jest, a nie pośrodku.
Uważam, że politycy opozycji – a zwłaszcza przedstawiciele Platformy Obywatelskiej - nie powinni protestować przeciwko zmianom właścicielskim w mediach wymuszonym ustawą przegłosowaną przez sejmową większość. Na swoim sprzeciwie nie zyskają przychylności elit, których interesów będą bronić, a wizerunek obrońców elit zostanie wykorzystany przez PiS i TVP do budowania narracji, że PO czy szerzej opozycja nie interesuje się sprawami zwykłych ludzi i nie chce pochylić się nad rozwiązywaniem ich codziennych problemów.
Komentarze