Każda partia rządząca jest do pewnego momentu teflonowa i dzięki temu różnego rodzaju nadużycia popełniane przez jej przedstawicieli nie powodują spadku poparcia mierzonego sondażami, a partie opozycyjne są zupełnie bezradne.
Tak było z Sojuszem Lewicy Demokratycznej i gabinetem premiera Leszka Millera do afery Rywina, gdy to nazywany żelaznym kanclerzem Miller nie wyczuł, że „Przychodzi Rywin do Michnika, czyli ustawa za łapówkę” może być końcem jego rządu. Czas pokazał, że utraconej wtedy władzy ani SLD, ani lewica jako taka może nie odzyskać nigdy, skoro nie udało jej się to przez niemal dwie dekady.
Podobnie było z Platformą Obywatelską. Po rządach rozpoczętych jesienią 2007 roku partia i rząd pod przywództwem Donalda Tuska pewnie szły po odnowienie mandatu do sprawowania władzy jesienią 2011 roku, a po wyborach prezydenckich w roku 2010 to środowisko polityczne miało również własnego prezydenta.
Upadek Platformy rozpoczął się jednak tuż po rozpoczęciu II kadencji rządzenia, gdy opinia publiczna zobaczyła, że nowa – stara władza jest ową władzą zmęczona, a nowy gabinet Donalda Tuska jest o wiele słabszy od poprzedniego gabinetu tego samego polityka. Donald Tusk mnóstwo czasu poświęcał na absurdalną wojnę z Grzegorzem Schetyną, aby umocnić swoją i tak już wtedy ogromną władzę w partii, a klakierzy premiera poczuli się na tyle mocni, że bez skrępowania zaczęli opowiadać głupoty w restauracjach. Znalazł się szemrany biznesmen, który przekupił kelnerów i restauracje zamieniono w studia nagrań.
Donald Tusk odebrał Grzegorzowi Schetynie kierowanie Platformą Obywatelską na Dolnym Śląsku w w październiku 2013 roku, ale gdy we wrześniu roku 2014 przekazywał partię i rząd Ewie Kopacz, PO była partią już tak słabą, że nikt nie myślał o utrzymaniu władzy po wyborach parlamentarnych jesienią 2015. Czołowi zausznicy Tuska okazali się ludźmi oderwanymi od rzeczywistości i Polacy zaczęli mieć dosyć i Platformy, i samego jej ówczesnego lidera. Politycznie słaba Ewa Kopacz tylko pogłębiła odziedziczony po Tusku stan partyjnej atrofii.
Teflonowość zdarzyła się również Prawu i Sprawiedliwości. Oto bowiem fatalna i kuriozalna w swoich zachowaniach premier Beata Szydło była w zasadzie idolką dużej części społeczeństwa aż do momentu, gdy okazało się, że w formie nagród wypłaciła sobie i ludziom PiS ciężkie miliony złotych i zestawiono to z bodaj 38.000 zł nagród „przez osiem lat” sprawowania władzy na szczeblu centralnym przez koalicję PO-PSL.
Beatę Szydło na stanowisku premiera zastąpił Mateusz Morawiecki i choć jest sztuczny jak sklepowy manekin i kłamie tak często jak mruga oczami, złodziejstwo jego ekipy nie przyczyniło się do spadku poparcia w sondażach oraz pozwoliło odnowić mandat do rządzenia jesienią 2019 roku.
Luty 2020 wszystko zmienił. Pokazanie środkowego palca chorym na raka w obronie pieniędzy dla TVP Kurskiego przez posłankę PiS Joannę Lichocką uruchomiło lawinę, której skutków politycznych nie sposób dziś przewidzieć. Platformie Obywatelskiej udało się dotrzeć z pokazaniem arogancji, buty i pogardy polityków Prawa i Sprawiedliwości na poziom absolutnie lokalny, powiatowy, czyli tam, gdzie PO dotychczas była bardzo słaba, a PiS po detronizacji PSL jest niezwykle mocne.
Tam dziś mówi się o PiS bardzo dużo i nie jest to dla partii Jarosława Kaczyńskiego mowa korzystna. Dodatkowo spot największej partii opozycyjnej „Przetrzyj oczy” jest dla PiS niczym uderzenie w twarz z otwartej dłoni, ponieważ jest prosty, nienachalny i do bólu prawdziwy, a uruchomione zostały również mobilne billboady ze słynnym już zdjęciem Lichockiej. W internecie zdjęcie to osiągnęło zasięg wyższy niż swego czasu „czarny protest”, co oznacza, że być może nie ma w Polsce osoby, która o tym nie słyszała i nie widziała zdjęcia posłanki PiS.
Zdjęcie od Marcina Kierwińskiego |
Komentarze