Uznałem, że muszę napisać kilka słów.
Od chwili śmierci prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza w Prawie i Sprawiedliwości trwa gorączkowy wyścig o dwie sprawy: Po pierwsze – o zakrzyczenie faktu, że był to mord polityczny, ponieważ – jakkolwiek fatalnie to brzmi – to wzmacnia Platformę Obywatelską. Po drugie – o znalezienie sposobu na odwrócenie uwagi od morderstwa Adamowicz tuż po jego pogrzebie.
Co różni polityczny mord z 2010 r., którego ofiarą był działacz PiS Marek Rosiak od politycznego mordu, którego ofiarą jest Paweł Adamowicz? To, że Rosiaka znali pracownicy biura, w którym pracował, a Adamowicz przez dwie dekady był prezydentem wielkiego miasta, a to oznacza, że wielokrotnie weryfikował się i sprawdzał swoją siłę w wyborach. To z kolei oznacza, że był w Gdańsku powszechnie lubiany i szanowany oraz doceniany za swoją pracę dla miasta i za to, jak za jego rządów Gdańsk zmienił się w miasto na europejskim poziomie, którego mieszkańcy nie muszą mieć żadnych kompleksów, a wręcz przeciwnie – mogą być z Gdańska, a zatem również z siebie bardzo dumni. Istotna różnica polega również na tym, że nie było nagonki PO na Rosiaka, a była nagonka PiS i mediów tej partii na Adamowicza.
Dla twardego elektoratu PiS nie ma znaczenia, czy Jarosław Kaczyński był czy nie był obecny na minucie ciszy ku pamięci Pawła Adamowicza. Problem partii rządzącej polega na tym, że nieobecnością prezesa, a także wicemarszałków Mazurek i Terleckiego pokazali, że są bezduszni, a nie empatyczni i współczujący, jak od lat starają się wmówić opinii publicznej. Legł w gruzach mozolnie przez PiS budowany mit, że bezduszna i obojętna jest Platforma Obywatelska, również dlatego, że bardzo dobre okolicznościowe przemówienie o zamordowanym prezydencie Gdańska wygłosił lider PO Grzegorz Schetyna i w ten sposób pokazał się społeczeństwu jako mąż stanu.
Problemem dla PiS jest również to, że śmierć Pawła Adamowicza może części elektoratu tej partii (różnicy między 35% elektoratu bazowego, a tym, co powyżej) otworzyć oczy, że może ten Schetyna, ten Tusk i ci inni z PO jednak nie są tacy źli, a może to ten starszy pan z Żoliborza przesadza ze swoją nienawiścią do nich. Jarosław Kaczyński boi się także tego, że morderstwo Adamowicza może przełożyć się na wysoką frekwencję przy urnach wyborczych na korzyść PO. Boi się powtórki z początkowo niezwykle licznych manifestacji w obronie Trybunału Konstytucyjnego. Sprawę TK łatwo można było rozmyć, bo materia była prawnie skomplikowana, a do wyborów było dwa lata. Teraz sprawa jest ewidentna – zamordowano człowieka. A wybory tuż tuż.
Kolejny problem dla PiS to rezygnacja Jerzego Owsiaka z kierowania Wielką Orkiestrą Świątecznej Pomocy. Problem wziął się stąd, że owa rezygnacja jest następstwem obleśnej „satyry” pokazanej przez Telewizję Polską, a ludzie Jarosława Kaczyńskiego nie ukrywają, że TVP to ich folwark. Wielu wyborców PiS nie ma nic przeciwko WOŚP i choć może nie pałają nadzwyczajną sympatią wobec Owsiaka, to doceniają jego pracę. Zwłaszcza, jeśli ich dzieci albo wnuki były diagnozowane lub leczone dzięki aparaturze, na której naklejone było charakterystyczne serduszko.
Komentarze