Muszę być uczciwy: Nie byłem, nie jestem i nie będę zwolennikiem Władysława Frasyniuka. Wielokrotnie pisałem o nim bardzo krytycznie i wszystko to pozostaje w mocy. Nie mogę jednak nie docenić faktu, iż działacz antykomunistycznej opozycji z czasów PRL-u – po trzech latach analitycznego błądzenia – przejrzał na oczy i zrozumiał polityczną rzeczywistość fundamentalną jak to, że 2+2=4. Doceniam to, cieszę się i dziękuję za trzeźwy osąd.
Doradcą Roberta Biedronia jest Jakub Bierzyński. To były doradca Ryszarda Petru znany z nienawiści do Platformy Obywatelskiej. Być może nienawiść ta ma swe źródło w tym, że chciał być doradcą Grzegorza Schetyny, a lider PO wyrzucił go za drzwi, jak lata temu ówczesny szef partii Donald Tusk wyrzucił za drzwi Eryka Mistewicza. Nie wiem. Faktem jest, że Biedroń szkaluje Koalicję Obywatelską i – tak samo jak kiedyś Petru – ogłasza, że chce być premierem. Grzegorz Schetyna nigdy tego nie robi.
Szkalowanie Koalicji Obywatelskiej to droga donikąd, a precyzyjniej – to droga do drugiej kadencji rządów PiS-u. Biedroń swoim zachowaniem potwierdza to, o czym ja tutaj pisałem już wielokrotnie: Jest pożytecznym idiotą Jarosława Kaczyńskiego. To, że Bierzyński namawia Biedronia do uderzania w Platformę nie jest dziwne. Dziwić powinno to, że Biedroń nie wyciągnął wniosków z politycznych losów Janusza Palikota i Ryszarda Petru. Morał ich politycznych klęsk polega na tym, że pasożytowanie na PO nie ma sensu, bo skończy się pod progiem wyborczym, a Platforma Obywatelska wychodzi z tego bez szwanku i jest partią na pokolenia.
Wczoraj wieczorem w TVN24 Władysław Frasyniuk dość bezwzględnie – nawet jak na jego standardy – ocenił próby Biedronia jątrzenia po stronie opozycji nie dając alternatywy wobec współpracy środowisk Grzegorza Schetyny, Katarzyny Lubnauer i Barbary Nowackiej. Biedroń w wywiadzie radiowym nazwał Koalicję Obywatelską „wielkim oszustwem”, a Frasyniuk odpowiedział mu na to: „Nie przeszkadzaj”. Wyśmiał też błagania Biedronia, aby Polacy poczekali do lutego na jego polityczną inicjatywę: „Czekanie na Biedronia jest jak czekanie na śmierć”. Musicie przyznać, że to jest mocne.
Frasyniuk przez ostatnie trzy lata nie szczędził Grzegorzowi Schetynie ordynarnej i wyssanej z palca, zmasowanej krytyki. Majaczył coś o ulicznej alternatywie dla partii politycznych i o mężu stanu, którzy przyjdzie z tłumu. Tłum się skończył, a alternatywy nie ma, nie ma też ulicznego męża stanu. To jednak oczywiste było już dawno, a Frasyniuk swój wyraz przejrzenia na oczy dał dopiero dzisiaj. Zrozumiał, że tylko Grzegorz Schetyna zna się na swojej robocie, czyli na budowie alternatywy dla PiS opartej na solidnym programie wyborczym i dynamicznych strukturach partyjnych. Na chwilę odłożył na bok swoją urażoną na przełomie lat 80` i 90` XX weku ambicję, gdy przegrał z Grzegorzem Schetyną walkę o polityczne wpływy na ich wspólnym Dolnym Śląsku. Uznał też, że Barbara Nowacka słusznie przyłączyła się do Koalicji Obywatelskiej, nie chcąc czekać na porozumienie na lewicy przez kolejne 13 lat (lewica przecież zbiera się „do kupy” od 2005 r. gdy straciła władzę na rzecz PiS).
Możecie Grzegorza Schetynę lubić lub nie. Możecie mu ufać lub nie. Niezależnie od waszych odczuć i opinii, mój szef zna się na swojej robocie jak nikt inny. Bez jego ciężkiej pracy, uporu, pokory i determinacji, zostalibyście (zostalibyśmy) z niczym, bo Biedroń kazał wam czekać do lutego, a dziś jest nagi – obraża, kłamie i próbuje niszczyć owoce nieswojego zaangażowania. Ja od początku wiedziałem, że tak będzie – znam się na polityce i bardzo dobrze ją rozumiem.
Czy inni od początku byli bez szans? Nie. Gdy 26 stycznia 2016 r. Grzegorz Schetyna przejmował władzę w partii, było bardzo źle. Struktury były w kiepskim stanie, w mediach trwała histeria o tym jak to niby jego partia przez osiem lat fatalnie rządziła Polską, do upadłego lansowano posłów Nowoczesnej, a Ryszard Petru mieszkał na telewizyjnych i radiowych korytarzach. Nowy lider PO nie załamał się jednak ani nagonką na siebie, ani nagonką na jego partię, ani też tym, że notowania partii Petru poszybowały na poziom trzydziestu procent, a Platformy spadły do procent trzynastu. Wsiadł w samochód, wyczyścił teren ze złych ludzi i z martwych dusz, nakazał budowę Klubów Obywatelskich i pisanie programu samorządowego, bo samorządy są i zawsze były dla Grzegorza Schetyny oczkiem w głowie. Było też mnóstwo Spotkań Obywatelskich w każdym powiecie (niezależnie od spotkań w ramach Klubów Obywatelskich). Każdy mógł tak pracować, ale tylko Grzegorzowi Schetynie i jego współpracownikom wystarczyło siły, determinacji i wiary w sens tego, co robią. Przez trzy lata wielu składało Platformę Obywatelską do grobu, a okazało się, że alternatywa dla PiS może powstać tylko z udziałem tej partii.
21 października oraz 4 listopada idźcie na wybory. Polska ma przyszłość. Wszystko w waszych rękach.
Komentarze