Uważam za wyjątkowo bezczelne i niegodziwe domaganie się referendum na temat zmiany Konstytucji przez człowieka, który obecną Konstytucję wielokrotnie, świadomie i z premedytacją złamał i którą do końca swojej ponurej prezydentury jeszcze nie raz złamie.
Nie wezmę udziału w referendum nawet, gdyby trwało pół roku, lokal do głosowania znajdował się w „Biedronce” albo w „Lidlu”, a za udział w głosowaniu dawano zimne piwo. Andrzej Duda chce kosztem ok. 150 mln zł z pieniędzy nas wszystkich dodać sobie znaczenia. Nie ma na to mojej zgody.
Prezydent Andrzej Duda zapowiedział, że złoży do Senatu wniosek o dwudniowe referendum, które miałoby odbyć się w dniach 10-11 listopada 2018 roku. Nikt tego referendum nie chce – ani partia rządząca, ani partie opozycyjne. Jeśli w siedzibie PiS zapadnie decyzja, aby głosować zgodnie z wolą Dudy, obowiązkiem każdego przyzwoitego człowieka i szanującego podstawowe reguły demokraty jest takie referendum zbojkotować.
W procedurze zmiany Konstytucji może być i nawet powinno mieć miejsce referendum zatwierdzające. Referendum konsultacyjne to hucpa, bardzo drogi sondaż bez żadnego znaczenia prawnego i politycznego.
Nie ma dziś w Sejmie większości niezbędnej do zmiany Konstytucji i ta okoliczność powinna zamykać wszelką dyskusję na ten temat, ponieważ będzie ona zupełnie jałowa. Ponieważ jednak szanse na ucięcie tematu są nikłe, należy zwrócić uwagę na to jak bardzo inicjatywa prezydenta jest niepoważna. Nie znamy ani liczby pytań referendalnych, ani ich treści. Do referendum pozostało pół roku i trudno w tym czasie zorganizować rzetelną debatę, przekonać ludzi, że jest w tym jakiś sens.
Gdyby chcieć zrobić to poważnie, debata nad określonymi wcześniej pytaniami powinna trwać przynajmniej rok, a warunkiem jej rozpoczęcia powinna być zgoda wszystkich środowisk parlamentarnych co do tego, że zmiana ustawy zasadniczej jest potrzebna i że chcą oni pracować nad tym w powołanej w tym celu w Sejmie komisji konstytucyjnej. Takiej zgody nie ma, a więc propozycja Andrzeja Dudy jest jedynie rozpaczliwą próbą przypomnienia o swoim istnieniu.
Jeśli do referendum dojdzie, a niska frekwencja spowoduje jego nieważność, prezydent Andrzej Duda powinien podać się do dymisji, ponieważ utraci mandat do sprawowania urzędu. Jeśli zdecyduje się tkwić na stanowisku mimo to, kandydat Platformy Obywatelskiej na prezydenta RP w 2020 toku będzie miał znacznie ułatwione zadanie.
Odrzucam kłamliwy argument Dudy, że obywatele powinni w referendum ocenić, czy obecna Konstytucja funkcjonuje prawidłowo. Obywatele nie mają kompetencji, aby to wiarygodnie zweryfikować. To jest zadanie dla ekspertów.
Gdyby PiS miało w Sejmie 307 głosów (tyle potrzeba do zmiany Konstytucji przy 460 posłach obecnych na sali), zmieniłoby Konstytucję ogłaszając Lecha WIECZNYM PREZYDENTEM, a Jarosława WIECZNYM PREMIEREM i o żadnym referendum (konsultacyjnym czy zatwierdzającym) nie byłoby mowy.
Gdyby PiS miało w Sejmie 307 głosów (tyle potrzeba do zmiany Konstytucji przy 460 posłach obecnych na sali), zmieniłoby Konstytucję ogłaszając Lecha WIECZNYM PREZYDENTEM, a Jarosława WIECZNYM PREMIEREM i o żadnym referendum (konsultacyjnym czy zatwierdzającym) nie byłoby mowy.
Komentarze
Użycie referendum konsultacyjnego w celu zmiany konstytucji jest takim samym obejściem tejże konstytucji, jak próba zakwestionowania prawa obecnego Prezydenta do pełnienia Jego funkcji przy pomocy takiego referendum." https://web.facebook.com/marcin.matczak.7923/posts/597965493910777