Politycy Platformy Obywatelskiej, Nowoczesnej i Polskiego Stronnictwa Ludowego w niedzielę, 13 maja 2018 r, opuścili studio TVP Info w trakcie programu „Woronicza 17”. Był to z ich strony gest sprzeciwu wobec nieuczciwości, podłości i stronniczości prowadzącego program Michała Rachonia.
Wczoraj w programie niejako zamiast przedstawicieli PO, N i PSL pojawił się polityk Sojuszu Lewicy Demokratycznej Jerzy Wenderlich. Program był opóźniony o 30 minut mimo iż wiadomo było, że przedstawiciele PO, N i PSL nie wezmą w nim udziału. Wygląda więc na to, że Rachoń nie potraktował poważnie zapowiedzi bojkotu jego programu przez polityków parlamentarnej opozycji i był zaskoczony, gdy nie pojawili się w gmachu rządowego (bo przecież już nie publicznego) nadawcy, chwycił za telefon i zadzwonił do SLD.
Do studia tym razem przyjechał Jerzy Wenderlich i robił za „kwiatek do kożucha” w towarzystwie stronniczego prowadzącego, przedstawicieli PiS i Kukiz`15 oraz przedstawicielki Kancelarii Prezydenta, ale to nie pierwszy raz, gdy przedstawiciel Sojuszu pojawia się w TVP Info na telefon funkcjonariuszy PiS, aby mogli oni stwarzać pozory, że telewizja kierowana przez Jacka Kurskiego nie jest wyłącznym organem partii rządzącej. Jakiś czas temu w „Woronicza 17” przedstawicielem Platformy Obywatelskiej miał być poseł Michał Szczerba, ale choć przyjechał do telewizji, nie został wpuszczony do studia. Zadzwoniono wtedy do Sojuszu i w studiu pojawił się osobiście jego szef Włodzimierz Czarzasty, który chciał zaistnieć zaciekle atakując partię Grzegorza Schetyny.
Służalczość Sojuszu Lewicy Demokratycznej wobec przedstawicieli medialnego ramienia Prawa i Sprawiedliwości wpisuje się nienawiść Włodzimierza Czarzastego do Platformy Obywatelskiej i jej lidera, który – upojony sondażami, w których SLD notuje 10% poparcia – coraz śmielej pozwala sobie na opluwanie szefa największej partii opozycyjnej. Nikt, kto jest chociaż odrobinę przytomny w kwestiach dotyczących polityki, nie powinien mieć złudzeń, o co gra Czarzasty – o bycie koalicjantem PiS – czy to w sejmikach po tegorocznych wyborach samorządowych, czy w Sejmie po przyszłorocznych wyborach parlamentarnych.
Zakładam jednak, że do najgorszego nie dojdzie, czyli PiS nie wygra wyborów w 2019 r., a SLD – nawet jeśli wróci do Sejmu – będzie w głębokiej opozycji wobec parlamentarnej większości Platformy Obywatelskiej Nowoczesnej oraz rządu premiera Grzegorza Schetyny. Liczę też na to, że na jesieni tego roku koalicja PO i N oraz ewentualnie PSL stworzy stabilne większości w zdecydowanej większości sejmików województw.
Włodzimierzowi Czarzastemu nic nie da atakowanie Grzegorza Schetyny. Lider SLD ośmiesza się, a im głośniej i zacieklej atakuje szefa PO, tym bardziej irytuje zwolenników Koalicji Obywatelskiej. Medialny – nomen omen – sojusz z PiS nie sprawi, że przynajmniej część elektoratu PO zacznie przychylnie spoglądać w stronę jego formacji, a na rozpad PO od bardzo dawna się nie zanosi.
Jeśli Czarzasty chce być pożytecznym idiotą Kaczyńskiego – Schetyna nie będzie mu w tym przeszkadzał. Lider SLD nie powinien jednak oczekiwać, że w takiej sytuacji ktokolwiek poważny będzie traktował jego samego jako poważnego polityka, a jego partię jako alternatywę dla PO czy dla PiS. Do powrotu do Sejmu na jedną kadencję może to wystarczy, bo SLD w koalicji w 2015 r. uzyskało 7,5% głosów (próg dla koalicji to 8%, a samodzielnie to 5%), ale do niczego więcej.
Włodzimierz Czarzasty / fot. TVN24 |
Komentarze