Andrzej Przyłębski – z nadania PiS ambasador RP w Berlinie, a prywatnie mąż „prezes” TK Julii Przyłębskiej był agentem Służby Bezpieczeństwa pseudonim „Wolfgang”.
Już sam fakt, że Andrzej Przyłębski zataił fakt swojej współpracy z SB jest wielkim skandalem i powodem do jego natychmiastowego odwołania z placówki w Berlinie. Kolejny problem to jakość polskich służb specjalnych pod rządami nominatów Prawa i Sprawiedliwości, które to służby mają sprawdzać kandydatów do objęcia najważniejszych stanowisk – w tym i stanowisk w służbie dyplomatycznej. Ambasador RP, który był współpracownikiem SB i współpracę tę zataił choćby przed sejmową Komisją Spraw Zagranicznych, która przesłuchuje kandydatów na ambasadorów, to wymarzony obiekt szantażu dla służb specjalnych np. Rosji.
Należy zadać sobie pytanie, kto steruje Prawem i Sprawiedliwością i czyje interesy realizuje ta partia, skoro ambasadorem RP z jej nadania został agent SB. Gdyby ambasador z nadania Platformy Obywatelskiej był agentem SB, to politycy PiS natychmiast zażądaliby ze czterech komisji śledczych, chcieliby postawić szefa MSZ przed Trybunałem Stanu, a być może nawet oczekiwaliby skrócenia kadencji parlamentu i rozpisania nowych wyborów.
Problem ma też Julia Przyłębska, ponieważ sfałszowała dokument, na którego podstawie prezydent Andrzej Duda powołał ją na stanowisko prezesa Trybunału Konstytucyjnego. Fakt, że jej mąż był TW, na pewno nie jest jej atutem.
Często słyszę, jak dziennikarze, ale również politycy PiS mówią „...a PO przez 8 lat...” chcąc zdyskredytować polityków PO i zamknąć im usta. Należy zadać pytanie, dlaczego przez osiem lat rządów Platformy Obywatelskiej, politycy PiS nie potrafili zgromadzić wokół siebie ludzi godnych zaufania i szacunku, którzy nadawaliby się do pracy na najważniejszych państwowych stanowiskach?
Komentarze