Jako ten, który głosował na prezydenta Bronisława Komorowskiego, wobec jego następcy nie miałem wybujałych oczekiwań, a przede wszystkim nie miałem złudzeń, bo jestem realistą. Prezydent Andrzej Duda zaczął swoją kadencję od odmowy spotkania z urzędującą wtedy premier Ewą Kopacz. Można Kopacz nie lubić, można uważać, że była nieudolnym premierem – sam tak uważam. Obowiązkiem prezydenta było jednak spotkać się z szefową rządu, choćby w imię zwykłego szacunku jeśli nawet nie dla osoby, to chociaż do urzędu, który sprawuje. Do spotkania z Dudą doszło dopiero wtedy, gdy po przegranych wyborach Kopacz składała dymisję swojego rządu. Prezydent jednak nawet wtedy nie podziękował ustępującej premier i ministrom za pracę dla Polski.
Gdy rząd się zmienił, prezydent wygłosił mowę poddańczą wobec prezesa rządzącej partii oraz ułaskawił kilku swoich kolegów kolegów – m.in. Mariusza Kamińskiego. Zrobił to mimo braku prawomocnego wyroku sądu, a więc złamał prawo. W międzyczasie zdążył poskarżyć się w Berlinie na swój kraj w rozmowie z prezydentem Niemiec, a w Londynie powiedział mieszkającym w Wielkiej Brytanii Polakom, żeby nie wracali do Polski. Od tamtej pory prezydent zresztą zaniechał prowadzenia jakiejkolwiek własnej polityki zagranicznej, a jego podróże to raczej turystyka niż praca.
Prezydent Andrzej Duda podpisał do tej pory wszystkie przesłane do niego ustawy – włącznie z tymi, które ograniczają swobody obywatelskie i niszczą Trybunał Konstytucyjny. Ponieważ podpisuje je tuż po ich otrzymaniu, można domniemywać, że przed podpisaniem nie czyta ich nawet pobieżnie. Najnowszą ustawę niszczącą TK podpisał pod osłoną Światowych Dni Młodzieży, gdy oczy całej Polski zwrócone były na przebywającego w Krakowie papieża Franciszka. Niczym przestępca, który wie, że łamie prawo i ma nadzieję, że nikt tego nie zauważy.
Łamanie konstytucji jest znakiem rozpoznawczym Andrzeja Dudy. Zachowuje się znacznie gorzej niż prezydent Lech Kaczyński, który podobno jest dla niego wzorem do naśladowania. On też nie lubił Trybunału Konstytucyjnego, ale szanował jego niezależność i nie łamał konstytucji.
Najlepszym podsumowaniem roku prezydentury Andrzeja Dudy jest chyba wczorajsza wypowiedź rzecznika prezydenta. Marek Magierowski powiedział na antenie TVP Info, że kadencja trwa pięć lat i dlatego nie powinno się oceniać jej po roku. Czytaj: Jest tak źle, że dajcie mi spokój.
Na plus można zapisać jedynie to, że póki co prezydent nie zrealizował swoich idiotycznych obietnic z kampanii wyborczej dotyczących m.in. obniżenia wieku emerytalnego i przewalutowania kredytów we frankach szwajcarskich. Oby tak zostało. Nie miejmy jednak złudzeń, że gdyby mógł, toby tych szkodliwych ustaw nie podpisał. To przecież nie prezydent Andrzej Duda podejmuje decyzje – on tylko wykonuje polecenia posła Jarosława Kaczyńskiego.
Jeszcze cztery lata. Wytrzymamy, choć nie będzie łatwo.
Komentarze