Jeśli nie jesteś tutaj pierwszy raz, zauważyłeś pewnie, że nie piszę o sporcie, o wydarzeniach międzynarodowych i o historii. Nie lubię lubię tych tematów, a kocham politykę więc to o niej piszę najczęściej. Dziś jednak postanowiłem zrobić wyjątek, ponieważ historia splata się z teraźniejszością, a u podstaw tego splotu znajduje się brudna polityka w najczystszej postaci.
Niech wszystko będzie jasne od pierwszego, do ostatniego akapitu tego tekstu: Uważam, że Powstanie Warszawskie było narodową katastrofą i potworną głupotą jego pomysłodawców. Ci, którzy wysłali na śmierć kilkanaście tysięcy walczących oraz przyczynili się do śmierci około dwustu tysięcy cywilów i zrujnowania miasta, powinni być wtedy rozstrzelani, a dziś raz na zawsze okryci hańbą.
Nie jest to jednak powód, by ci, którzy walczyli ryzykując własnym życiem, byli dziś, w 2016 roku, upokarzani i to upokarzani przez najwyższe władze naszego kraju. Jest wyjątkową podłością ciąganie po sądach lustracyjnych 99-letniego generała Zbigniewa Ścibor-Rylskiego przez funkcjonariuszy IPN-u. Nie sztuką jest być silnym wobec słabszych. Sztuką jest szanować słabszych będąc od nich silniejszym i wiedząc, że nie łączą nas z nimi poglądy polityczne.
Chyba nikt rozsądny i przyzwoity nie ma wątpliwości, że proces lustracyjny 99-letniego powstańca jest zemstą za to, że kilka lat temu sprzeciwił się gwizdom pogardy w czasie obchodów rocznicy wydarzeń z 1944 roku wobec Władysława Bartoszewskiego. Trzeba mieć gigantyczne kompleksy albo potworne wyrzuty sumienia, żeby robić coś takiego.
Nie jest tajemnicą, że Jarosław Kaczyński ma kompleksy. Wynikają one z tego, że on i jego brat bliźniak spóźnili się na uczestnictwo w wydarzeniach ważnych dla tego kraju. Jarosław Kaczyński chciałby odegrać w historii polski rolę, którą przyszło odegrać najpierw Ścibor-Rylskiemu, a potem Wałęsie. Chciałby, żeby także jego brat Lech był darzony szacunkiem autentycznym, a nie tylko wymuszonym, państwowo nakazanym przez obecnie rządzących, którzy Jarosława Kaczyńskiego po prostu bardzo się boją.
Tak się jednak ie da. Nie można być jednocześnie Zbigniewem Ścibor-Rylskim i Lechem Wałęsą, gdy nie ma się choćby cząstki ich odwagi, poczucia odpowiedzialności i przyzwoitości. Nie da się też wymazać Władysława Bartoszewskiego z historii Polski, a wmówić, że został zwolniony z Auschwitz z powodu kataru można tylko tylko tym, z których Polska i Polacy nigdy nie mieli i mieć nie będą żadnego pożytku i nigdy nie będą niczego im zawdzięczać.
Nie da się odegrać wiekopomnej roli w historii kraju, gdy się wtedy nawet nie było najsilniejszym plemnikiem albo, gdy spało się do południa.
Niech wszystko będzie jasne od pierwszego, do ostatniego akapitu tego tekstu: Uważam, że Powstanie Warszawskie było narodową katastrofą i potworną głupotą jego pomysłodawców. Ci, którzy wysłali na śmierć kilkanaście tysięcy walczących oraz przyczynili się do śmierci około dwustu tysięcy cywilów i zrujnowania miasta, powinni być wtedy rozstrzelani, a dziś raz na zawsze okryci hańbą.
Nie jest to jednak powód, by ci, którzy walczyli ryzykując własnym życiem, byli dziś, w 2016 roku, upokarzani i to upokarzani przez najwyższe władze naszego kraju. Jest wyjątkową podłością ciąganie po sądach lustracyjnych 99-letniego generała Zbigniewa Ścibor-Rylskiego przez funkcjonariuszy IPN-u. Nie sztuką jest być silnym wobec słabszych. Sztuką jest szanować słabszych będąc od nich silniejszym i wiedząc, że nie łączą nas z nimi poglądy polityczne.
Chyba nikt rozsądny i przyzwoity nie ma wątpliwości, że proces lustracyjny 99-letniego powstańca jest zemstą za to, że kilka lat temu sprzeciwił się gwizdom pogardy w czasie obchodów rocznicy wydarzeń z 1944 roku wobec Władysława Bartoszewskiego. Trzeba mieć gigantyczne kompleksy albo potworne wyrzuty sumienia, żeby robić coś takiego.
Nie jest tajemnicą, że Jarosław Kaczyński ma kompleksy. Wynikają one z tego, że on i jego brat bliźniak spóźnili się na uczestnictwo w wydarzeniach ważnych dla tego kraju. Jarosław Kaczyński chciałby odegrać w historii polski rolę, którą przyszło odegrać najpierw Ścibor-Rylskiemu, a potem Wałęsie. Chciałby, żeby także jego brat Lech był darzony szacunkiem autentycznym, a nie tylko wymuszonym, państwowo nakazanym przez obecnie rządzących, którzy Jarosława Kaczyńskiego po prostu bardzo się boją.
Tak się jednak ie da. Nie można być jednocześnie Zbigniewem Ścibor-Rylskim i Lechem Wałęsą, gdy nie ma się choćby cząstki ich odwagi, poczucia odpowiedzialności i przyzwoitości. Nie da się też wymazać Władysława Bartoszewskiego z historii Polski, a wmówić, że został zwolniony z Auschwitz z powodu kataru można tylko tylko tym, z których Polska i Polacy nigdy nie mieli i mieć nie będą żadnego pożytku i nigdy nie będą niczego im zawdzięczać.
Nie da się odegrać wiekopomnej roli w historii kraju, gdy się wtedy nawet nie było najsilniejszym plemnikiem albo, gdy spało się do południa.
Komentarze