O kim mowa? O wicepremierze i ministrze rozwoju Mateuszu Morawieckim. Skąd te 14 mld zł? Tyle straciła dziś warszawska Giełda Papierów Wartościowych po sobotnich zapowiedziach prezesa PiS-u Jarosława Kaczyńskiego o likwidacji Otwartych Funduszy Emerytalnych, które przygotowuje właśnie Morawiecki.
Sam minister dziś rano, jeszcze przed otwarciem warszawskich notowań, próbował uspokoić inwestorów, by pieniądze, które z GPW zniknęły jednak nad Wisłą zostały. Morawiecki inwestorów nie przekonał – 14 mld zł to gigantyczne środki. Jest to jednak bilans tylko dzisiejszego dnia. Od początku rządów PiS-u polska GPW skurczyła się o ok. 23%.
Mateusz Morawiecki jest osobą skrajnie niewiarygodną, gdy chodzi o obszar, o którym decyduje. Jego genialne pomysły szumnie nazwane „Planem Morawieckiego” w rzeczywistości są zbiorem pobożnych życzeń w formie slajdów prezentacji, którą mógłby przygotować przeciętny student I roku ekonomii.
Mit genialnego bankiera Morawieckiego runął dziś z wielkim hukiem, ale nie pierwszy raz. Już wcześniej wypowiedzi pana ministra stawiały pod dużym znakiem zapytania jego kompetencje. Pojawia się zatem pytanie, czy to Mateusz Morawiecki – jak sam deklarował - z patriotycznych pobudek zrezygnował z pracy w banku, gdzie zarabiał miliony złotych rocznie, czy to jednak Bank Zachodni WBK, którego prezesem przez lata był, postanowił zrezygnować z jego usług, a on po prostu miękko wylądował w rządzie.
Nie mam za grosz zaufania do Mateusza Morawieckiego i martwię się o gospodarczą przyszłość kraju, w którym żyję. Polski nie stać na to, by traciła miliardy złotych dziennie. Wicepremier z pogardą wypowiada się o swoich poprzednikach, a sam nie tworzy niczego realnego, co potwierdzałoby, że jest wspaniały, a całe zło i obszary biedy w naszym kraju to wina tego wstrętnego Balcerowicza, który podobno jest szkodnikiem i musi odejść.
Komentarze