Na trwającej właśnie
teraz w Warszawie konwencji inaugurującej kampanię Prawa i
Sprawiedliwości przed wyborami parlamentarnymi, prezes partii
Jarosław Kaczyński zapowiedział, że jeśli PiS wygra wybory
parlamentarne, kandydatką na premiera będzie Beata Szydło –
dotychczasowa wiceprezes partii, szefowa zwycięskiej kampanii
prezydenckiej Andrzeja Dudy.
Nie ma w tej deklaracji
Jarosława Kaczyńskiego żadnego zaskoczenia. Politycy PiS od kilku
tygodni sondowali media i opinię publiczną, sugerując, że Beata
Szydło może być premierem. Po zakończonej wielkim sukcesem
operacji „prezydent Duda”, oczywiste było, że Jarosław
Kaczyński zrobi krok naprzód i rozpocznie operację „premier
Szydło”. No bo jeśli udało się wmówić większości
głosujących Polaków, że Andrzej Duda będzie samodzielnym
prezydentem, to są wielkie szanse, że uda im się wmówić Beatę
Szydło jako samodzielnego premiera.
Media są już przekonane. I
to nie tylko te, w których radach nadzorczych zasiadają politycy
PiS i te, których sponsorem są SKOK-i, ale także TVP, Polsat i
TVN. Dziennikarze tych mediów, jak stado baranów prowadzonych na
rzeź, najpierw lansowali Dudę na prezydenta, a potem zaczęli
lansować Szydło na premiera.
Wyborcy mają krótką
pamięć. Pewnie zatem zapomnieli, że to, co dziś nazwać można
„operacja Szydło”, 10 lat temu nazywało się „operacja
Marcinkiewicz”. Kazimierz Marcinkiewicz premierem faktycznie
został, ale ani przez chwilę nie był politykiem podmiotowym. Gdy
tylko Lech Kaczyński wygrał wybory prezydenckie, Marcinkiewicz
został przez PiS odwołany z funkcji premiera, a nowym premierem
został Jarosław Kaczyński, choć wcześniej deklarował, że jeśli
jego brat zostanie prezydentem, to on sam nie będzie premierem.
Komentarze