Prawo pracy, prawo
administracyjne ustrojowe, prawo Unii Europejskiej, prawo cywilne,
prawo administracyjne materialne, postępowanie administracyjne,
legislacja - to przedmioty, które miałem do tej pory studiując na
kierunku administracja. Naturalne wydaje mi się skojarzenie, że
studia te mają więcej wspólnego z prawem niż z administracją,
czyli systemem urzędniczym. Logicznym następstwem takiego myślenia
jest stwierdzenie, że po dwóch albo trzech latach, student powinien
mieć prawo wyboru, czy po uzyskaniu licencjatu być urzędnikiem,
czy może lepiej po studiować jeszcze dwa lata, by po w sumie pięciu
latach nauki móc o sobie powiedzieć, że jest się prawnikiem.
Jeden z wykładowców
mówił mi nawet, że ktoś całkiem niedawno miał taki pomysł, ale
przynajmniej na razie nie zapadły żadne konkretne decyzje. W
zeszłym roku na uczelni była wizytacja Polskiej Komisji
Akredytacyjnej, ale nikt nie poinformował mnie, że jej wizyta
zmienia coś w programie moich studiów.
Kilka dni temu byłem w
kancelarii notarialnej i przy tej okazji uświadomiłem sobie, że
prawnik to ma klawe życie i że skoro nie mogę w tej chwili
studiować prawa wprost, ale na administracji jest sporo nauki
prawniczej, to powinienem mieć możliwość zostania prawnikiem.
Komentarze