13
grudnia 2014 o 6.15 stało się to, czego bałem się najbardziej –
zmarł mój tata. Miał 62 lata. Jeszcze miesiąc temu nie miałem
pojęcia, że jest chory. Tata chyba też tego nie wiedział. Nie
mógł jeść, bo wymiotował. Jego siostra kazała mu zrobić
badania i się zaczęło. Dobrze, że tata miał pieniądze, by badać
się prywatnie, bo na NFZ są długie kolejki. Okazało się, że ma
nowotwór żołądka z przerzutami. Przeszedł operację i wydawało
się, że wszystko dobrze się skończy. Tata też był optymistą.
Dwa tygodnie po operacji stan taty pogorszył się – śpiączka,
zapalenie płuc, nerki przestały pracować. Minęło kilka dni. Nie
odzyskał przytomności.
Dziś
po południu odbył się pogrzeb taty.
Zastanawiałem
się czy gdyby choroba została wykryta wcześniej, to tata by żył.
Nie byłem gotowy na jego śmierć, zaskoczył mnie. Myślałem, że
mamy jeszcze dużo czasu, by ze sobą rozmawiać.
Tata zadzwonił do mnie 7 grudnia wieczorem. To była nasza ostatnia rozmowa. Następnego dnia był już nieprzytomny.
Żegnaj
tato, odpoczywaj w spokoju.
Komentarze