Jest rok 2006. Rafineria w
litewskich Możejkach zostaje wystawiona na sprzedaż przez Jukos
Michaiła Chodorkowskiego oraz litewski rząd. Prezydent Lech
Kaczyński uznaje, że jeśli rafinerię kupi PKN Orlen, Polska
pokaże Rosji, swoją siłę. Prezes Orlenu Igor Chalupec uważał,
że Rosjanie nie zakręcą nam kurka z ropa, gdyż rafinerie Płock
i Możejki mogły kupować 15% surowca. Rosjanie zakręcili kurek pod
pretekstem problemów technicznych – trwają one do dziś. Ale to
nie jedyny powód porażki energetycznej ekspansji zagranicznej
ówczesnego prezydenta. Nieprzychylne Polakom litewskie władze przez
lata skutecznie blokowały wszelkie próby Orlenu, by rafineria
nadawała się do czegokolwiek.
Księgowi twierdzą, że
wartość nieruchomości (budynków i urządzeń) to najwyżej 500
mln zł, ale trudno stwierdzić za ile można sprzedać firmę do
której ropę trzeba sprowadzać tankowcami z Wenezueli, a potem
płacić 100 mln dolarów rocznie za transport surowca koleją do
rafinerii i eksport paliw. Możejki miały w zeszłym roku 93 mln
dolarów straty. Samo utrzymanie rafinerii kosztuje rocznie 25 mln
dolarów.
Po kolejnym odpisie 4,5 mld
zł z wartości Możejek za które Orlen zapłacił 2,8 mld dolarów,
akcje rafinerii są warte zero. Największa polska firma ogłosiła
5,2 mld zł straty.
Komentarze