Wczoraj zrezygnowałem z
akademika. Mogłem to zrobić, ponieważ z planu zajęć wynika, że
mogę być na uczelni tylko jeden dzień w tygodniu, najwyżej dwa.
Będę jeździł z domu, a w kieszeni zostanie parę złotych. Od
razu czuję się lepiej. Nie muszę już wąchać smrodu i patrzeć
na syf, który robi jeden kretyn, a drugiemu to nie przeszkadza, choć
przywiózł do akademika cztery pary butów, tyle samo kurtek i kilka
razy dziennie zmienia ubrania. Nie muszę też spać w niewygodnym
tapczanie i myć zębów nad zasyfioną umywalką. W domu mam bardzo
dobre warunki zarówno do odpoczynku jak i do nauki. Do domu studenta
można śmiało wysyłać ludzi za karę, tym bardziej, że więzienia
są przeludnione. W czerwcu trzy egzaminy, a potem - zakładając, że egzaminy zdam - wakacyjny relaks.
O październiku na razie nie myślę.
Najpierw fiskus zażądał od spółek właściciela Polsatu kilkudziesięciu milionów złotych zaległego podatku. Potem szefową segmentu informacji i publicystyki w telewizji Polsat została znana z prawicowych odchyleń Dorota Gawryluk. Wczoraj gościem Polsat News była Julia Przyłębska – marionetka partii rządzącej, żona agenta SB, który jest obecnie ambasadorem Polski w Berlinie, niby prezes niby Trybunału konstytucyjnego. To znak, że Gawryluk starannie wykonała zalecenia płynące z siedziby PiS, ponieważ Przyłębska bywa tylko tam, gdzie nie ma trudnych pytań. Taki obrót spraw przyjmuję ze smutkiem. Właściciela Polsatu – Zygmunta Solorza - uważam za absolutnego geniusza biznesu, któremu konkurenci z TVP i TVN nie dorastają do pięt. Smutne, że znowu dał się złamać partii Jarosława Kaczyńskiego. Znowu, bo w 2007 roku też tak się stało. Na kilka tygodni przed przedterminowymi wyborami parlamentarnymi do biur Solorza politycy PiS wysłali Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego, a kilka dni później...
Komentarze