Egzamin pisałem w pierwszym terminie 7 lutego. Wyniki miały być sześć dni później i dwa dni przed drugim terminem egzaminu. Wyników nie było, drugiego terminu też nie, bo wykładowca był na zwolnieniu lekarskim. Wiadomo, choroba nie wybiera – życzę powrotu do zdrowia. Wczoraj po południu dowiedziałem się, że wyniki mają być wieczorem. Sprawdzałem w systemie elektronicznym co godzinę i w ten sposób doczekałem północy. Dziś o ósmej rano zalogowałem się do systemu, a wyników egzaminu nie było nadal. Potem logowałem się co godzinę – ostatni raz o trzynastej. Gdy próbowałem zalogować się o czternastej, połączenie zostało zresetowane. W tej chwili jest godzina 14.40 – nie mogę zalogować się, a nawet gdybym mógł, nie zdążę dojechać na egzamin, który miałby rozpocząć się za kwadrans. Dodam, że dziś jest ostatni dzień sesji. Oficjalnie od jutra, a praktycznie od 25 lutego zaczynam semestr letni.
Z wielu negatywnych sytuacji, które zakładałem, iż mogą mieć miejsce, tej, którą opisałem nie brałem pod uwagę. Jaka jest w tej chwili moja sytuacja? Co powinienem zrobić?
Przytulcie mnie.
Dopisane 22 lutego.
Dziś o 12.30 miał być egzamin przeniesiony z 19 lutego, ale ponieważ nie miałem pewności, że faktycznie tak jest oraz nie miałem wyników z pierwszego terminu, nie pojechałem. 40 km w jedną i 40 km w drugą stronę to koszt benzyny ok. 70 zł. Pierwsze zajęcia w nowym semestrze mam z tym profesorem 28 lutego i potem co dwa tygodnie.
Z wielu negatywnych sytuacji, które zakładałem, iż mogą mieć miejsce, tej, którą opisałem nie brałem pod uwagę. Jaka jest w tej chwili moja sytuacja? Co powinienem zrobić?
Przytulcie mnie.
Dopisane 22 lutego.
Dziś o 12.30 miał być egzamin przeniesiony z 19 lutego, ale ponieważ nie miałem pewności, że faktycznie tak jest oraz nie miałem wyników z pierwszego terminu, nie pojechałem. 40 km w jedną i 40 km w drugą stronę to koszt benzyny ok. 70 zł. Pierwsze zajęcia w nowym semestrze mam z tym profesorem 28 lutego i potem co dwa tygodnie.
Komentarze