Tygodnik „Newsweek” dotarł do nagrań pokazujących korumpowanie delegatów na zjazd dolnośląskiej Platformy Obywatelskiej, który wygrał Jacek Protasiewicz uzyskując 200 głosów w pierwszym i 205 w drugim głosowaniu. Pokonał dotychczasowego szefa regionu Grzegorza Schetynę, który uzyskał odpowiednio 199 i 194 głosy. Na nagraniach słyszymy ludzi Protasiewicza, którzy proponują pracę w spółkach skarbu państwa delegatom popierającym Schetynę, jeśli oddadzą swój głos na Protasiewicza.
Wątpliwe, by korupcja polityczna odbywała się bez wiedzy Protasiewicza. Nie wiadomo jednak, czy on sam ma możliwości załatwienia komuś pracy tak wysoko, jak w radzie nadzorczej, bo właśnie taka propozycja pada w jednym z nagrań. Uważam, że potrzebna była do tego pomoc i przyzwolenie kogoś ważniejszego – na przykład ministerstwa skarbu państwa, które nadzoruje spółki. Ponad wszelką wątpliwość wiadomo, że Protasiewicz jest człowiekiem Donalda Tuska i to właśnie premier namówił go na start w wyborach przeciwko Grzegorzowi Schetynie, z którym Tusk od dawna zaciekle walczy. Od ludzi, którzy byli w sobotę na zjeździe w Karpaczu wiem, że tuż przed głosowaniem delegaci odbierali dziwne telefony. Pogłoski o tym, że ludzie Jacka Protasiewicza przekupują działaczy słychać było od kilku tygodni, ale zaskoczyła nas skala tego oszustwa. Grzegorz Schetyna szedł na zjazd pewny wygranej, ale część delegatów oszukała go.
W takich sytuacjach dużo zależy od tego, jak zachowają się dziennikarze. W tej sytuacji do minimum ograniczono zajmowanie się meritum afery, czyli korupcją polityczną i to w państwowych spółkach. Dziennikarze z dziką rozkoszą zajęli się tropieniem inicjatorów tego, by korupcję nagrać. Od razu padło na Grzegorza Schetynę. Schetyna te wybory przegrał, a w dodatku przegrał w wyniku misternej intrygi i oszustwa. Wydawałoby się więc, że dziennikarze pokażą go jako ofiarę Afery Protasiewicza. Nic bardziej mylnego – dziennikarze traktują Schetynę, jak przestępcę. Dziennikarze ignorują fakt, że nawet gdyby nagrywali ludzie Schetyny, nie zmienia to to faktu, że to ludzie Protasiewicza kupowali głosy, a nie ludzie Schetyny.
Wątpliwe, by korupcja polityczna odbywała się bez wiedzy Protasiewicza. Nie wiadomo jednak, czy on sam ma możliwości załatwienia komuś pracy tak wysoko, jak w radzie nadzorczej, bo właśnie taka propozycja pada w jednym z nagrań. Uważam, że potrzebna była do tego pomoc i przyzwolenie kogoś ważniejszego – na przykład ministerstwa skarbu państwa, które nadzoruje spółki. Ponad wszelką wątpliwość wiadomo, że Protasiewicz jest człowiekiem Donalda Tuska i to właśnie premier namówił go na start w wyborach przeciwko Grzegorzowi Schetynie, z którym Tusk od dawna zaciekle walczy. Od ludzi, którzy byli w sobotę na zjeździe w Karpaczu wiem, że tuż przed głosowaniem delegaci odbierali dziwne telefony. Pogłoski o tym, że ludzie Jacka Protasiewicza przekupują działaczy słychać było od kilku tygodni, ale zaskoczyła nas skala tego oszustwa. Grzegorz Schetyna szedł na zjazd pewny wygranej, ale część delegatów oszukała go.
W takich sytuacjach dużo zależy od tego, jak zachowają się dziennikarze. W tej sytuacji do minimum ograniczono zajmowanie się meritum afery, czyli korupcją polityczną i to w państwowych spółkach. Dziennikarze z dziką rozkoszą zajęli się tropieniem inicjatorów tego, by korupcję nagrać. Od razu padło na Grzegorza Schetynę. Schetyna te wybory przegrał, a w dodatku przegrał w wyniku misternej intrygi i oszustwa. Wydawałoby się więc, że dziennikarze pokażą go jako ofiarę Afery Protasiewicza. Nic bardziej mylnego – dziennikarze traktują Schetynę, jak przestępcę. Dziennikarze ignorują fakt, że nawet gdyby nagrywali ludzie Schetyny, nie zmienia to to faktu, że to ludzie Protasiewicza kupowali głosy, a nie ludzie Schetyny.
Wczoraj, po siedmiu godzinach siedzenia w Kancelarii Premiera, Zarząd Krajowy PO, w którym większość stanowią lizusy Tuska uznał, że wybory na Dolnym Śląsku są ważne, czyli nie ma sprawy. To oznacza, że Donald Tusk zalegalizował korupcję polityczną i wszystkie chwyty są dozwolone. Afera Protasiewicza zakończyła moje uwielbienie dla Stefana Niesiołowskiego. Przykro powiedzieć, ale Niesiołowski jest bezmyślnym klakierem Tuska.
Nic nie poradzę, że dla mnie Dolny Śląsk = Schetyna. Nic nie poradzę, że lojalność jest u mnie na pierwszym miejscu.
Komentarze