Chciałbym żyć w kraju, w którym premier zarabia więcej niż dobry dziennikarz. Chciałbym, żeby w moim kraju do stanowienia prawa zabierali się ludzie, którzy odnieśli sukces w biznesie i dla których bycie posłem nie jest jedynym źródłem dochodu. Dziś jest tak, że choć największe partie, jak PO i PiS rocznie dostają z budżetu państwa po kilkanaście milionów złotych, posłowie zarabiają na tyle mało, że jak na lekarstwo mamy w polityce dobrych prawników, ludzi z doświadczeniem menadżerskim. Poseł zarabia prawie 10 tysięcy, plus diety i jakieś dodatki. Przy takich zarobkach pewne jest, że jeśli chcesz zarabiać porządne pieniądze, to nie w parlamencie i nawet nie w rządzie.
Słyszę oburzenie, że politycy wydają partyjne subwencje na garnitury i nie wiem o co ten cały zgiełk. Jeśli uważamy Polskę za kraj dumny, poważny i solidny, premier powinien zarabiać co najmniej 50 tysięcy miesięcznie. Politycy powinni mieć dobrze skrojone garnitury, koszule, modne krawaty i porządne buty, a w Polsce to wciąż nie jest oczywiste, choć z kadencji na kadencję jest coraz lepiej. Politycy powinni też jeździć dobrymi autami. Prezydent i premier mają do dyspozycji nowe modele BMW, Audi i Mercedesa, ale ministrowie jeżdżą kilkunastoletnimi Lanciami. Ciągle nierozwiązana pozostaje kwestia samolotów dla najważniejszych ludzi w państwie. Po katastrofie smoleńskiej korzystają z wyleasingowanych od PLL LOT Embraerów 175 i robią dobrą minę do złej gry, bo na świecie jest dwóch lotniczych gigantów i na pewno nie ma w tym gronie brazylijskiego Embraera. Chciałbym, żeby polskie państwo kupiło swoim najważniejszym przedstawicielom trzy nowe Airbusy na trasy europejskie, i trzy na trasy transkontynentalne. Dlaczego Airbusy? Dlatego, że to koncern europejski więc ich zysk jest też w naszym interesie. Dlaczego akurat trzy? Dlatego, że prezydent i premier mogą lecieć w tym samym czasie, a trzeba jeszcze obsługiwać ministrów. Poza tym, jeden samolot mógłby służyć do ciągłego szkolenia pilotów. Do lotów wewnątrz kraju trzeba kupić kilka nowych śmigłowców – podobają mi się Eurocoptery. Gdy wydarzyła się jakaś katastrofa kolejowa, premier Donald Tusk poleciał na miejsce śmigłowcem policyjnym. Nie było to ani godne, ani bezpieczne.
Gardzę populizmem i demagogią, odczuwam wstręt do przesadnej taniości, ale rozrzutność też potępiam. Nie chcę, by partie wydawały pieniądze podatników na wynajem boiska, pobyt w SPA czy na ochronę prezesa. Z wina i cygar moglibyście państwo VIP-y zrezygnować. Śmieszy mnie jednak niedowierzanie, że politycy żyją z pieniędzy nas wszystkich.
Proponuję, zmniejszyć subwencje dla partii i więcej płacić politykom.
Słyszę oburzenie, że politycy wydają partyjne subwencje na garnitury i nie wiem o co ten cały zgiełk. Jeśli uważamy Polskę za kraj dumny, poważny i solidny, premier powinien zarabiać co najmniej 50 tysięcy miesięcznie. Politycy powinni mieć dobrze skrojone garnitury, koszule, modne krawaty i porządne buty, a w Polsce to wciąż nie jest oczywiste, choć z kadencji na kadencję jest coraz lepiej. Politycy powinni też jeździć dobrymi autami. Prezydent i premier mają do dyspozycji nowe modele BMW, Audi i Mercedesa, ale ministrowie jeżdżą kilkunastoletnimi Lanciami. Ciągle nierozwiązana pozostaje kwestia samolotów dla najważniejszych ludzi w państwie. Po katastrofie smoleńskiej korzystają z wyleasingowanych od PLL LOT Embraerów 175 i robią dobrą minę do złej gry, bo na świecie jest dwóch lotniczych gigantów i na pewno nie ma w tym gronie brazylijskiego Embraera. Chciałbym, żeby polskie państwo kupiło swoim najważniejszym przedstawicielom trzy nowe Airbusy na trasy europejskie, i trzy na trasy transkontynentalne. Dlaczego Airbusy? Dlatego, że to koncern europejski więc ich zysk jest też w naszym interesie. Dlaczego akurat trzy? Dlatego, że prezydent i premier mogą lecieć w tym samym czasie, a trzeba jeszcze obsługiwać ministrów. Poza tym, jeden samolot mógłby służyć do ciągłego szkolenia pilotów. Do lotów wewnątrz kraju trzeba kupić kilka nowych śmigłowców – podobają mi się Eurocoptery. Gdy wydarzyła się jakaś katastrofa kolejowa, premier Donald Tusk poleciał na miejsce śmigłowcem policyjnym. Nie było to ani godne, ani bezpieczne.
Gardzę populizmem i demagogią, odczuwam wstręt do przesadnej taniości, ale rozrzutność też potępiam. Nie chcę, by partie wydawały pieniądze podatników na wynajem boiska, pobyt w SPA czy na ochronę prezesa. Z wina i cygar moglibyście państwo VIP-y zrezygnować. Śmieszy mnie jednak niedowierzanie, że politycy żyją z pieniędzy nas wszystkich.
Proponuję, zmniejszyć subwencje dla partii i więcej płacić politykom.
Komentarze