Gdy 17 listopada Janusz Piechociński wygrał wewnątrzpartyjne wybory, było tematem otwartym, jak nowy prezes PSL się zachowa, jakie decyzje podejmie. 4 grudnia już wszystko wiemy. Nowy szef PSL mówił, że trzeba zmienić umowę koalicyjną, która obowiązuje od 2007 roku. Mówił o tym, że chce zbudować trzy ośrodki władzy: rządowy z wicepremierem, parlamentarny z szefem klubu i partyjny z prezesem.
Czytaj też: Zmiana warty w PSL
Janusz Piechociński stracił swoją szansę na bycie silnym liderem partii i silnym partnerem dla Donalda Tuska. Pierwszy kontakt premiera z nowym szefem PSL był telefoniczny. Z Pawlakiem Tusk spotkał się. Szef rządu tym samym upokorzył szefa partii koalicyjnej. Ta sytuacja kojarzy mi się z małym dzieckiem jadącym na rowerku, a tuż za nim idzie rodzic i gdy dziecko chce się rozpędzić, uniemożliwia mu to łapiąc za przymocowany z tyłu rowerka kij. Piechociński przez kilkanaście dni mówił, że nie chce wejść do rządu, że ma inne propozycje, że jeszcze nic nie wiadomo, choć dla wielu szybko stało się jasne, że Piechociński będzie wicepremierem i ministrem gospodarki.
Pomysł o tworzeniu trzech ośrodków władzy od początku uważałem za absurdalny. Dlaczego? Uważałem tak, ponieważ PSL ma osiem procent poparcia, a więc sensowne dzielenie jest niemożliwe. Nie tylko matematyczne, ale przede wszystkim polityczne. Warianty o tym, że szef partii nie jest wicepremierem i szefem resortu oraz taki, że Piechociński wchodzi do rządu jako wicepremier, ale bez ministerialnej teki, jest – i to bardzo słusznie – nie do przyjęcia dla premiera Tuska.
W PSL są co najmniej trzy frakcje: Pawlaka, Sawickiego i Piechocińskiego. Były minister rolnictwa poparł Piechocińskiego i dzięki temu Piechociński wygrał z Pawlakiem. Co powinien zrobić nowy szef PSL? Zażądać czwartego ministerstwa – środowiska lub budownictwa. W ten sposób miałby po swojej stronie zarówno ludzi Pawlaka, jak też stronników Sawickiego. Wzmocnił by swoją pozycję w partii, nawet, jeśli ostatecznie nie dostałby czwartego ministerstwa. Dziś pozycja Piechocińskiego jest bardzo słaba. Słaba w partii i rządzie.
Na konferencji prasowej premiera i wicepremiera, która zakończyła się godzinę temu, Donald Tusk zdemaskował chłopską ściemę: Piechociński poszedł do KPRM z jedną opcją: wicepremiera i ministra gospodarki, choć od kilkunastu dni mówił coś diametralnie innego. Wszystko to jasno pokazuje, że marionetka ma więcej autonomii niż dziś Janusz Piechociński.
Tusk dostał czego chciał i nie dał, czego nie chciał dać. Piechociński zrobił z siebie błazna. Pawlak zaciera ręce.
Komentarze