Nie chcę znęcać się nad Cezarym Gmyzem, który napisał nieprawdziwy artykuł o trotylu na wraku TU-154. Nie chcę znęcać się nad Tomaszem Wróblewskim, który jest redaktorem naczelnym dziennika „Rzeczpospolita” i pozwolił na to, żeby bzdury wydostały się poza mury redakcji. Kopanie leżącego jest nieeleganckie i byłoby z mojej strony pójściem na łatwiznę, czego robić nie chcę.
Obudziłem się o 7.30. Zbyt późno, bo uwielbiam wstawać o 5.30, ale niestudiowanie rozleniwia i powoduje, że do trzeciej w nocy oglądam telewizję. A gdy budzik dzwoni, wyłączam go i zapominam, że im wcześniej wstaję, tym lepszy mam humor. Wstaję. Włączam laptopa, idę do łazienki. Po kilkunastu minutach wracam i zaczynam czytać informacje w internecie, przy włączonym telewizorze na Polsat News albo TVN24. Loguję się na Twittera i oczom nie wierzę czytając, że znowu Smoleńsk, że trotyl, zamach, morderstwo. Rozum zaczyna działać. Logika i zdrowy rozsądek podpowiadają, że to kolejne brednie, a idzie o to, by podreperować od dawna kiepską, ale nadal coraz bardziej kiepską sprzedaż gazety.
Mijają minuty i godziny. Jarosław Kaczyński mówi jednoznacznie, że katastrofa smoleńska to zamach, a śmierć podróżujących samolotem, morderstwo. Konferencja prasowa prokuratora wojskowego potwierdza moje przypuszczenia, że ktoś napisał, a ktoś pozwolił opublikować kłamliwy tekst. Czuję ulgę i satysfakcję. Ulgę, bo groźba rozpadu III RP okazała się mrzonką. Satysfakcję, bo rozsądek wygrał bitwę z szalonymi teoriami, chorych z nienawiści i rządnych odwetu ludzi. Pamiętam, że dzisiejszy cyrk, to kolejny dowód na fatalne funkcjonowanie prokuratury. Pamiętam, że zamieszanie byłoby mniejsze, gdyby rzecznik rządu wiedział, co to jest polityka informacyjna. Ale i tak się cieszę.
Dziękuję autorowi artykułu i szefowi autora, który pozwolił na publikację. Dziękuję za to, że dzięki ich pracy Jarosław Kaczyński powiedział to, co chciał powiedzieć od pierwszych chwil po katastrofie. Dziękuję za to, że prezes użył słów, których użył, a nie jakiś łagodniejszych, mniej ostatecznych. Dziękuję za to, że Kaczyński powiedział to, co powiedział z wyrazem twarzy człowieka mściwego i zdesperowanego, głosem wyraźnym, nieprzytłumionym proszkami.
Komentarze