Premier wie, że inflacja może zakończyć jego błyskotliwą karierę. Morawiecki gorączkowo poszukuje odpowiedzialnych za drastyczny wzrost cen.
Już nie Putin, ale nadal nie Glapiński i RPP odpowiadają za wysoką inflację
Mateusz Morawiecki znany jest z tego, że ma luźny kontakt z rzeczywistością, a kontaktu z prawdą i faktami unika niezwykle konsekwentnie. Teraz jednak oderwał się już chyba od ziemi i należy rozważyć dokarmianie go w powietrzu. Premier doskonale zdaje sobie sprawę, że drastyczny wzrost cen wszyscy odczuwają na każdym kroku. Wie, że czegoś takiego nie zagłuszy kłamliwy przekaz rządowej telewizji, a sposobu na poprawę sytuacji właściwie nie ma, bo to prezes Narodowego Banku Polskiego i Rada Polityki Pieniężnej, której jest szefem, przespali kilka miesięcy, kiedy trzeba było zacząć podnosić stopy procentowe, aby inflacja nie mogła się rozpędzić. Morawiecki tego jednak nie powie, ponieważ Glapiński drukuje pieniądze na nieprawdopodobną skalę, a PiS dzięki temu może myśleć o przedłużeniu swoich rządów.
Platforma Obywatelska odpowiada za inflację w siódmym roku rządów PiS?
Brzmi to jak żart, ale Jacek Kurski (dziś prezes TVP) powiedział kiedyś, że "ciemny lud to kupi". Wtedy chodziło o kłamstwo, że dziadek Donalda Tuska był w Wermachcie. Choć eksperci są zgodni, że inflacja spowodowana wojną w Ukrainie dopiero przed nami, premier Morawiecki od początku rosyjskiej agresji na ten kraj stara się wmówić opinii publicznej, że drastyczny wzrost cen wszystkiego to wina rzeźnika z Kremla, a pomóc mu w tym ma hasło "putinflacja", które powtarza z tak nachalną gorliwością, że każdemu powinna zapalić się w głowie lampka ostrzegawcza. Zwalanie na Putina odpowiedzialności za inflację chyba nie obniżyło społecznej temperatury niekorzystnej dla Prawa i Sprawiedliwości, ponieważ Mateusz Morawiecki postanowił winę za wzrost cen zrzucić na... Platformę Obywatelską.
Przyczyn inflacji jest wiele
Rosnące ceny nośników energii (gazu, ropy i paliw, prądu). Do tego bardzo znaczący wzrost cen żywności, zerwane łańcuchy dostaw czy gigantyczne kolejki w chińskich portach dotkniętych restrykcjami covidowymi. Do tego relatywnie słaby złoty, windujący ceny importowanych produktów, do inflacji dokłada się także wysoki popandemiczny popyt, windowany przez rozkręconą gospodarkę i silny rynek pracy. Nie mamy wpływu na to, co robi rząd. - Ekspansywna polityka budżetowa nie pomaga w walce z inflacją, ale rząd ma inną perspektywę i inne priorytety, zadania i konieczności. Dlatego nasz ostatni ruch, podwyżka stóp o 100 punktów bazowych, była m.in. wynikiem reakcji na to, co rząd już zrobił, ale także to, co zapowiedział - powiedział niedawno członek RPP Henryk Wnorowski. Ostatnio Rząd zapowiedział działania mające na celu masowe obniżki rat kredytów mieszkaniowych. Z punktu widzenia kredytobiorców - nie najgorzej (o ile plan rządu wypali). Z punktu widzenia walki z inflacją to wręcz sabotaż.
Podwyżki dla budżetówki zaproponowane przez Platformę są proinflacyjne, ale to nie PO kształtuje politykę finansową naszego kraju
Dlatego teza premiera, że to PO jest "twórcą inflacji" to wyższa szkoła absurdu i propagandy. Tak zresztą jak "putinflacja", bo geopolityczna niestabilność jeszcze niezaistniała we wskaźnikach inflacyjnych - to dopiero przed nami. Politykę gospodarczą kształtuje rząd, politykę monetarną prezes NBP, który z urzędu jest też przewodniczącym RPP. Morawiecki i Glapiński nie uciekną przed odpowiedzialnością za pogarszającą się sytuację ekonomiczną milionów ludzi w naszym kraju. Zaklęcia nie pomogą - potrzeba sprawności państwa i kompetencji osób podejmujących kluczowe decyzje.
Komentarze