Prezes PiS osiągnął cel: Po przyjęciu "lex TVN" przez Sejm, nikt już nie mówi o gigantycznych podwyżkach cen gazu i prądu czekających nas w 2022 r.
Tydzień przed Wigilią tylko politycy myślą o polityce
Jeśli robić coś wstrętnego, głupiego, niebezpiecznego i mogącego oburzyć społeczeństwo, to tydzień przed Wigilią jest na to czas idealny. Zdecydowana większość społeczeństwa odlicza już dni nie tylko do Wigilii, ale także do imprezy sylwestrowej. Ludziom zaprząta głowę przede wszystkim sprzątanie, gotowanie, ubieranie choinki, montowanie świątecznej iluminacji, kupowanie i pakowanie prezentów. O polityce myślą niemal wyłącznie politycy. Nic dziwnego, że prezes PiS zaatakował właśnie w takim momencie.
Kłamstwa ws. wypadku Szydło i gigantyczne podwyżki cen gazu i prądu gorsze dla PiS niż brak pieniędzy z Funduszu Odbudowy czy bród za paznokciami Mejzy
Temat wiceministra Mejzy już się wypalił i potrzeba byłoby bardzo dużo nowego materiału, aby ponownie zainteresować opinię publiczną tym tematem. Podobnie jest z brakiem zaliczki na poczet przyszłych wypłat unijnych środków w ramach Funduszu Odbudowy, ponieważ już wszyscy pogodzili się z tym, że pieniądze te nie trafią do naszego kraju przed końcem roku. Groźne dla PiS są jednak doniesienia o tym, że funkcjonariusze BOR kłamali ws. wypadku premier Beaty Szydło w Oświęcimiu, aby w odpowiedzialność za tamto zdarzenie wrobić młodego kierowcę, który zderzył się z rządowym Audi A8 L. Groźne, bo pokazujące zwykłym ludziom, że władza może dla własnego dobra zniszczyć każdego i cały aparat państwa uwiarygadniał będzie kłamstwa osób sprawujących władzę. Rozmowa przy wigilijnym stole o tym, że w 2022 r. ceny gazu wzrosną o ponad połowę, a ceny prądu o 1/4 mogłaby dla partii rządzącej być zabójcza. O TVN powiedziano już wszystko i wszystko to zostało już przez PiS jakoś zdyskontowane. Ważne, że opinia publiczna została odcięta od innych tematów. Jarosław Kaczyński zyskał na czasie, aby wymyślić sposób na przeczekanie.
Pogrożenie palcem niewygodnym mediom jest istotnym argumentem, ale bez przesady
Solidarność dziennikarska od dawna jest w naszym kraju fikcją, ci, którzy oglądają TVP, brzydzą się TVN i na odwrót, a Polsat nawet nie stoi z boku - olewa temat po całości i najlepiej czuje się w swoim rozmemłaniu. Piątkowe wydarzenia w Sejmie nie zmienią redakcyjnej linii "Gazety Wyborczej", TVN czy Onetu w zauważalny sposób. Z tego punktu widzenia ciekawsze wydaje się objęcie 40% udziałów wydawcy "Rzeczpospolitej" przez zagranicznego inwestora. Efektu mrożącego w największych redakcjach prezes PiS nie powinien się spodziewać. Zresztą, jeszcze żaden polityk nie wygrał z internetem, a to coraz silniejsze źródło wiedzy i dlatego np. TVN24 potrafi przerwać program w telewizji, aby kontynuować go w sieci.
Wszystko zależy od determinacji nas samych
Jarosław Kaczyński może przestraszyć się dwóch zjawisk. Naprawdę licznych tłumów na ulicach i oburzeniu w sieci, które może być ich rozwinięciem oraz naprawdę poważnych sankcji ze strony administracji prezydenta Stanów Zjednoczonych Joe Bidena. Oburzenie Michnika, Węglarczyka czy Olejnik nie robi wrażenia nawet na przeciwnikach PiS.
Komentarze