Chcąc dbać o własną wiarygodność, nie mogę dziś uznać, że Rafał Trzaskowski ma ogromne szanse na pokonanie Andrzeja Dudy w II turze wyborów prezydenckich. W czwartej dobie od ogłoszenia jego kandydatury na najwyższy urząd w państwie pewne wydaje się już jednak to, że to Trzaskowski zmierzy się w II turze z urzędującą głową państwa. Widać bowiem, że obecny prezydent stolicy „wywrócił stolik” opozycyjnym konkurentom do zamieszkania przy Krakowskim Przedmieściu.
Nie ulega wątpliwości, że największym przegranym wymiany kandydata Platformy Obywatelskiej jest Szymon Hołownia, który jeszcze tydzień temu miał mocne II miejsce we wszelkich badaniach preferencji Polaków, choć odnotowuję, że w jednym z sondaży na drugim miejscu był Krzysztof Bosak. Nie należy okazywać pychy i tytułować żony Rafała Trzaskowskiego przyszłą pierwszą damą, ponieważ to z wielkim prawdopodobieństwem rozzłości nawet ludzi życzliwych kandydatowi PO, a z całą pewnością jest okropnie infantylne.
Jasne stało się jednak, że kandydat Trzaskowski pokrzyżował kampanijne plany wszystkim pretendentom i wszystkich ich zmusił do zajęcia stanowiska wobec swojego wyborczego programu, który przedstawił na konferencji prasowej w niedzielne przedpołudnie. Zapowiedział wtedy m.in. likwidację pionu informacji Telewizji Polskiej, który dziś jest propagandowym ramieniem Prawa i Sprawiedliwości. Uważam, że zrobił bardzo dobrze, ponieważ zapowiadając likwidację „Wiadomości" oraz TVP Info wyraził opinię nawet tych, których nie da się w prosty sposób zakwalifikować jako jego wyborców lub wyborców Platformy. Propagandystów Kurskiego zapędził zaś do narożnika – dziś każdy atak TVP na Trzaskowskiego zostanie przez opinię publiczną odebrany jako zemsta za zapowiedź likwidacji i obrona osobistych przywilejów. Ja połączyłbym Telewizję Polską i Polskie Radio w jedną firmę, a potem sprywatyzował poprzez wprowadzenie jej na warszawską Giełdę Papierów Wartościowych. Programy misyjne można dotować i nie ma potrzeby utrzymywania molochów z żonami, kochankami, dziećmi i dalszymi krewnymi osób jakkolwiek zasłużonych dla którejkolwiek władzy. Wspaniale obserwuje się przy tym rozpacz polityków PiS, którzy zachowują się tak, jakby ktoś chciał im odebrać ich własność.
Za chwilę znajdziemy się w sytuacji, w której panowie Hołownia, Kamysz i Biedroń jedyną szansę na swoje kampanijne zaistnienie w świadomości Polaków zaczną upatrywać w prowokowaniu Rafała Trzaskowskiego i jego politycznego zaplecza. Ważne, aby nie dać się sprowokować i trzymać nerwy na wodzy, a język za zębami. Uważam, że nie ma również sensu źle pisać o konkurentach kandydata Platformy Obywatelskiej, ponieważ może to odnieść skutek odwrotny od zamierzonego. Trzeba robić swoje i nie oglądać się za siebie. Z radością odnotowuję, że w swojej bezradności kandydat lewicy Robert Biedroń komentując start Rafała Trzaskowskiego wyznał dziennikarzom: „Jestem jedynym postępowym kandydatem”. Muj borze (pisownia z błędami orograficznymi świadomie i celowo). Ucieszyła mnie wczorajsza konferencja „szeregowych posłów” Bielana i Fogla ze sztabu prezydenta Dudy, którzy o kandydacie PO mówili „prezydent”.
Wszyscy opozycyjni konkurenci Rafała Trzaskowskiego zdają się tracić tlen do dalszej aktywności. Wymiana kandydata przez największą partię opozycyjną ewidentnie ich zaskoczyła, choć to dziwne, bo nie była trzymana w najściślejszej tajemnicy. Widać, że nie mają planu na siebie w nowej konfiguracji. Trzaskowski sprawia zaś wrażenie człowieka, który wie po co znalazł się w miejscu, w którym jest i co chce osiągnąć.
Komentarze