Nie tak miało być. Wyborcze scenariusze Prawa i Sprawiedliwości oraz pałacowego otoczenia prezydenta Andrzeja Dudy zakładały precyzyjny, pewny i w pełni kontrolowany marsz po reelekcję, który miał być dodatkowo wzmocniony ograniczeniami związanymi z epidemią czy też tymi, do których wprowadzenia epidemia jest bardzo wygodnym pretekstem.
Na początku tego roku sondaże dawały Andrzejowi Dudzie pewne zwycięstwo w majowych wyborach, być może nawet bez konieczności przeprowadzania II tury głosowania, a konieczność zawieszenia kampanii przez opozycyjnych konkurentów głowy państwa z powodu koronawirusa miała być dla nich gwoździem do trumny, a dla Andrzeja Dudy darem niebios powodującym, że samo głosowanie będzie formalnością – obojętnie kiedy i w jakiej formie się odbędzie.
Zmiana kandydata Platformy Obywatelskiej, który w półtora tygodnia zyskał 26% poparcia spowodowała panikę w Pałacu Prezydenckim. Stąd powrót Jacka Kurskiego do zarządu TVP i wypuszczane tam wyssane z palca plotki, że kandydat znowu zostanie zmieniony, a w Platformie wrze. Cieszę się dobrymi relacjami z ważnymi ludźmi w PO i nic mi nie wiadomo o wewnętrznym wrzeniu przeciwko Trzaskowskiemu. Spodziewam się jednak, że w najbliższym czasie administracja Andrzeja Dudy ogłosi duży przetarg na pieluchomajtki dla dorosłych.
Nerwowość ta udziela się zresztą także opozycyjnemu kandydatowi Szymonowi Hołowni, który ostatnio w rozmowie z Konradem Piaseckim krzyczał, że Platforma nie potrafi wygrywać wyborów. Sam ma ostatnio 11% poparcia. Nawet nie chciało mi się go wyśmiać – wzruszyłem tylko ramionami.
Andrzej Duda jest dziś na ścieżce, na której pięć lat temu był prezydent Bronisław Komorowski – tracenia poparcia w bardzo szybkim tempie i kompletnego braku pomysłu na odwrócenie tego fatalnego trendu. Aktem desperacji było pojechanie po truskawki na targ do Garwolina, ale mam wrażenie, że nawet oddanie komuś nerki nie zrobi społecznego wrażenia i nie „wywróci stolika” na korzyść głowy państwa.
Gdy usłyszałem jak Andrzej Duda mówi spotkanemu emerytowi, że od niego i od rządu dostał trzynastą emeryturę, a wysokie koszty obsługi odpadów to wina samorządu, nabrałem pewności, że przy stołecznym Krakowskim Przedmieściu ktoś postradał zmysły. Wywóz śmieci reguluje przyjęta przez sejmową większość PiS i podpisana przez prezydenta ustawa. Trzynasta emerytura była zaś wypłacona z pieniędzy wszystkich podatników, a nie z prywatnej kieszeni głowy państwa, premiera i członków rządu.
Na początku kampanii Andrzej Duda podjął decyzję, że receptą na wyborczy sukces będzie całkowite sklejenie się z Prawem i Sprawiedliwością. Nie wiem jednak czy zdawał sobie wtedy sprawę, że rodzina Szumowskich wydoiła państwo na kilkaset milionów złotych i że opinia publiczna dowie się o tym. Do tego dochodzi defraudacja niemal siedemdziesięciu milionów złotych w nadzorowanej przez Jacka Sasina Poczcie Polskiej na korespondencyjną zabawę PiS w demokrację, o których opinia publiczna też się dowiedziała, ponieważ dziennikarze dotarli do dokumentów.
Sytuacja Andrzeja Dudy jest nie do pozazdroszczenia, ale śmiertelny błąd popełni ten, kto uzna, że Rafał Trzaskowski ma wygraną w kieszeni. Otoczenie urzędującego prezydenta na pewno coś wymyśli, aby uderzyć w jego najgroźniejszego konkurenta i zrobić to boleśnie.
Komentarze