Jarosław Kaczyński i Jarosław Gowin ustalili wczoraj w nocy, że wyborów w maju nie będzie. Ustalili, że w poniedziałek wybory, których nie było unieważni Państwowa Komisja Wyborcza, a potem Sąd Najwyższy. Po wszystkim Marszałek Sejmu rozpisze nowe wybory i cała procedura rozpocznie się od nowa. Podstawa prawna tych działań? Tego żaden z panów nie ujawnił – pewnie herbata skończyła się za szybko.
Zdumiewające, że dziennikarze i publicyści niemal zupełnie zignorowali fakt, że jeśli dwóch szefów formacji tworzących obóz władzy może tak po prostu unieważnić wybory, państwo, w którym takie rzeczy się dzieją jest w poważnych tarapatach, a wraz z państwem, żyjący w nim obywatele. Czy wyobrażacie sobie, że swego czasu Donald Tusk i Grzegorz Schetyna porozumiewają się i odwołują wybory? Nie? No właśnie. A teraz możliwe jest już dosłownie wszystko.
Uważam, że tylko wybory prezydenckie przeprowadzone w przyszłym roku mogą być uczciwe, transparentne i prawomocne. Nadal więc należy domagać się wprowadzenia stanu klęski żywiołowej, który gwarantuje zachowanie minimum ładu państwowego w sytuacji nadzwyczajnej, jest umocowany w konstytucji, a sytuacja związana z epidemią koronawirusa aż nadto wypełnia uzasadnienie jego wprowadzenia.
Abstrahując na chwilę od absurdalności unieważniania czegoś, co się nie wydarzyło, Jacek Sasin powinien karnie odpowiedzieć za wydrukowanie ponad trzydziestu milionów kart do głosowania (tak, zlecił druk większej liczby kart niż liczba uprawnionych do głosowania) bez podstawy prawnej, a w związku z tym również za zdefraudowanie publicznych pieniędzy.
Co powinny zrobić partie opozycyjne? Na pewno nie powinny wmawiać ludziom, że zmiana terminu wyborów prezydenckich to ich zasługa. Opozycja nie miała na to żadnego wpływu. To obóz władzy potknął się o własne kłamstwa, nieudolność i oszustwa, a potem wymyślono, jak szybko i bez rezygnowania z władzy i pieniędzy, podnieść się i ustalić wewnątrz tegoż nowy podział państwowych łupów.
Podstawowe warunki prawdziwych wyborów to ich organizowanie przez Państwową Komisję Wyborczą, a sam akt głosowania powinien być poprzedzony porządną, znaną nam wszystkim z poprzednich lat, kampanią wyborczą. Opozycja powinna więc dążyć do przywrócenia przez władzę uprawnień odebranych PKW pod płaszczykiem walki z kryzysem gospodarczym, ale w tych warunkach epidemiologicznych o faktycznej kampanii wyborczej można zapomnieć.
Nie ma się więc z czego cieszyć, ponieważ wybory korespondencyjne w sierpniu mogą skończyć się takim samym chaosem, jak te zaplanowane na 10 maja, które Kaczyński i Gowin unieważnili w środku nocy na trzy dni przed ich terminem. Wybory prezydenckie powinny odbyć się wiosną 2021 roku i być przeprowadzone w systemie mieszanym – tradycyjnie, czyli w lokalach wyborczych, korespondencyjnie oraz przez internet. Porządne przygotowanie czegoś takiego musi zająć kilka miesięcy.
Komentarze