Jeśli ktoś sądził, że nadzwyczajna sytuacja związana z zagrożeniem koronawirusem przyczyni się do tego, że politycy Prawa i Sprawiedliwości choć raz od wielkiego dzwonu zachowają się przyzwoicie, musiał srogo się rozczarować. Prominentni przedstawiciele partii rządzącej nie mieli żadnych zahamowań, aby w obliczu ogólnoświatowego zagrożenia, którego centrum znajduje się obecnie w Europie, zaatakować Unię Europejską – z Komisją Europejską na czele.
Opowiadają ci politycy, że Unia Europejska jest wobec koronawirusa bezradna, że epidemia zaskoczyła „brukselskich biurokratów”, że Komisja Europejska nic nie robi, aby przyczynić się do likwidacji zagrożenia. To ordynarne kłamstwa. KE już w tej chwili przekazała naszemu krajowi na walkę z koronawirusem ponad miliard euro ze środków, które powinny były być do budżetu UE zwrócone przez Polskę. Planowane jest przekazanie Polsce dodatkowych 7,5 mld euro i nasz kraj będzie największym beneficjentem unijnej pomocy.
Co gorsze, nie tylko politycy PiS postanowili wykorzystać tę bardzo trudną sytuację do zaatakowania unijnych instytucji. Zrobili to również politycy lewicy, choć środowisko to przez wiele lat chełpiło się tym, że to premier z ich strony sceny politycznej wprowadzał nasz kraj do Unii Europejskiej. Świadczy to o fatalnej kondycji intelektualnej obydwu tych środowisk, a także o ich gigantycznym cynizmie politycznym. Nie byłoby to problemem dotykającym nas wszystkich, gdyby nie fakt, że środowisko PiS ma poparcie liberalnych mediów ze strachu, a środowisko lewicy jawi się liberalnym mediom jako ta zbiorowość, która już za chwileczkę, już za momencik zastąpi na scenie politycznej Platformę Obywatelską, choć nie widać tego jeszcze nawet pod mikroskopem.
Antyunijna retoryka w Polsce jest w stu procentach zbieżna z treściami wysyłanymi w świat przez propagandową machinę Federacji Rosyjskiej. Gospodarz Kremla od wielu lat prowadzi doskonale zorganizowaną operację dezinformowania obywateli krajów członkowskich Unii Europejskiej, aby osłabić ich szacunek i respekt wobec unijnych instytucji, a wraz z tym przywiązanie tych wielu narodów do członkostwa w UE. Jaka jest alternatywa? Na razie żadna. W perspektywie zaś jakaś euro-azjatycka efemeryda, w której symbol UE zostanie zastąpiony przez RU.
Zastanówmy się czy jesteśmy mocarstwem, które poradzi sobie bez Unii Europejskiej oraz czy w razie czego zdjęcie Andrzeja Dudy przy ubikacji w Białym Domu wystarczy, aby Władimir Putin nie mógł Polsce zaszkodzić.
Komentarze