Gdy Prawo i Sprawiedliwość jesienią 2015 roku skompletowało pełnię władzy na szczeblu centralnym w naszym kraju, zaczęło roztaczać przed Polakami liczne wizje gigantycznych projektów inwestycyjnych i tożsamościowych. Były więc zapowiedzi miliona samochodów elektrycznych rodzimej produkcji, przekop Mierzei Wiślanej, budowa promów w szczecińskiej stoczni, kolumny niepodległości, gigantyczne lotnisko (już trzecie na terytorium Mazowsza), tysiące budowanych przez państwo tanich mieszkań na wynajem i troska o największe polskie firmy i to nie tylko te, które pośrednio lub bezpośrednio kontroluje Skarb Państwa.
Spodziewałem się wówczas, że polskie społeczeństwo bardzo szybko (jeśli nie od razu) wychwyci megalomański fałsz podlany politycznym cynizmem, a tymczasem poparcie dla PiS rosło, dla opozycji spadało, a gdy poparcie dla PiS zaczęło się stabilizować na pewnym poziomie, notowania opozycji można było nazwać co najwyżej stagnacją nieuprawniającą polityków opozycji do jakiegokolwiek optymizmu.
Minęły lata. Z polskich fabryk, które nie powstały nie wyjechał żaden samochód elektryczny, a rządowe dofinansowanie do zakupu samochodów elektrycznych zagranicznych koncernów jest na poziomie tak niskim, iż nie zachęca do ich zakupu. Przekop Mierzei Wiślanej na razie oznaczał tylko szaleńcze wykarczowanie drzew, a kosztorys całego projektu wzrósł w ciągu kilkunastu miesięcy o kilkadziesiąt procent z pierwotnego poziomu ok. 800 milionów złotych. Minister gospodarki morskiej Marek Gróbarczyk jest dziś określany ministrem od topienia kasy, a jego polityka jest tak bardzo nieudolna, iż nosi znamiona sabotażu.
Gdy idzie zaś o budowę promów w szczecińskiej stoczni, to znowu ani jeden nie został realnie zwodowany, za to jeden był wodowany „na sucho”, gdyż kandydujący na posła pan Gróbarczyk oraz kandydująca na senatora pani Jacyna-Witt chcieli zrobić sobie piękne zdjęcia do materiałów propagandowych. Przy tamtej okazji wyszło zresztą na jaw, że prom jest niegotowy tak bardzo, iż na potrzeby wyborczej ustawki posklejano go taśmą, a ową taśmę pomalowano na czerwono, aby nie odróżniała się od kadłuba. Kolumny niepodległości okazały się natomiast grającymi ławeczkami niepodległości wyglądającymi jak sarkofagi. Sarkofag w parku? Nie ma w tym nic nienormalnego.
Jeśli chodzi o gigantyczne lotnisko zwane Centralnym Portem Komunikacyjnym (finalnie zapewne imienia Lecha Kaczyńskiego), jest ono świetnym zbiorem synekur dla polityków PiS oraz ich znajomych. Pełnomocnikiem rządu ds. budowy CPK został poseł Marcin Horała. Możemy być spokojni – lotnisko nie powstanie, a 30 mld zł na jego budowę na pewno zostanie wydane. Co się zaś tyczy budowy tanich mieszkań na wynajem, z zapowiadanych stu tysięcy lokali w trakcie powstawania jest około tysiąc, a standard tych już ukończonych jest niższy od standardu akademika w Siedlcach. Czynsze są zaś bardzo zbliżone do tych kształtowanych przez wolny rynek.
Wartość największych polskich firm kontrolowanych przez Skarb Państwa potrafiła od jesieni 2015 spaść o 70%, legendarny Autosan definitywnie upadł po przejęciu go przez państwo, a kupiona przez Polski Fundusz Rozwoju bydgoska Pesa nie potrafi poradzić sobie z problemami. Perłą polskiej bankowości przestał być przejęty przez PZU Alior Bank, za to kilku politycznych namiestników dorobiło się fortun jako jego prezesi. Niedawno rząd PiS szczycił się zakupem niemieckich linii lotniczych Condor, których samoloty mają średnio 15 lat, a zatem kwalifikują się do pilnej wymiany.
Koronawirus obnażył tekturowość państwa budowanego przez PiS. W polskich szpitalach brakuje bowiem respiratorów dla pacjentów oraz masek i fartuchów ochronnych dla pielęgniarek i lekarzy. Rządowe dofinansowanie zakupów jest wypłacane szpitalom w takim tempie, aby wypłacono jak najmniej pieniędzy, a prominentni przedstawiciele partii rządzącej mają pretensje do mediów i polityków opozycji o to, że ów stan systemu ochrony zdrowia nagłaśniają – zapewne powinni kłamać, że wszystko jest w porządku.
Komentarze