Każdy, kto choć raz zbierał podpisy pod listami wyborczymi, wie jak bardzo jest to trudne, czasochłonne, niewdzięczne i zaangażowania ilu ludzi wymaga. Nie jest możliwe, aby Marek Jakubiak, który nie ma ani poparcia społecznego, ani struktur partyjnych, a w dodatku ma opinię bufona i choleryka, zebrał 140 tysięcy podpisów w tydzień. Jasne jest, że Jakubiakowi podpisy zbierało Prawo i Sprawiedliwość, ponieważ tylko ono ma interes w starcie Jakubiaka i tylko ono dysponuje odpowiednimi zdolnościami operacyjnymi.
Jasne jest, że Marek Jakubiak w wyborach prezydenckich zdobędzie najwyżej 1% poparcia. Jego start zabezpieczył jednak PiS przed ewentualnym wycofaniem się z wyborów wszystkich opozycyjnych konkurentów Andrzeja Dudy, co przez kilka tygodni było forsowane przez liberalne i lewicowe media z wdziękiem walenia młotem w ścianę. Konstytucja jasno bowiem stanowi, iż jeśli w wyborach prezydenckich startuje tylko jeden kandydat, cała procedura musi rozpocząć się od nowa.
Pomysł mediów od początku był absurdalny z kilku powodów. Po pierwsze – o takich pomysłach powinno się rozmawiać w zaciszu gabinetów, a nie w studiach telewizyjnych. Po drugie – inicjatywa powinna wyjść od samych kandydatów, bo to ich odpowiedzialność, a nie od dziennikarzy, którzy nie ponoszą żadnej odpowiedzialności. Po trzecie – między kandydatami na prezydenta nie ma za grosz zaufania, a zatem żaden nie pójdzie na współpracę z innym, która dotyczy wycofania się z wyborów. Po piąte wreszcie – prawne sztuczki mogłyby szalenie zirytować elektoraty kandydatów.
Nie ma sensu pisać o Marku Jakubiaku – uważam, że szkoda czasu i nie warto. Warto pochylić się za to nad tym, jak dziennikarze traktują polityków opozycji. Traktują ich jak kompletne niedorajdy, które trzeba prowadzić za rączkę. Nie szanują ich i nawet minimalnie ich nie szanują. Ten brak szacunku jest wyraźnie słyszany w wypowiedziach dziennikarzy i mocno wyczuwalny w tym, co dziennikarze piszą. To z kolei przekłada się na brak szacunku dla polityków opozycji wśród ich wyborców, a to z kolei na niskie poparcie dla nich mierzone sondażami.
Kto na tym zyskuje, kogo to umacnia? Jarosław Kaczyński oraz Prawo i Sprawiedliwość. To tępa gorliwość kilku dziennikarzy, który postanowili zaistnieć w czasie epidemiologicznego letargu podsunęła towarzystwu z Nowogrodzkiej pana Jakubiaka i zablokowała teoretyczny i karkołomny scenariusz ze zmuszeniem polityków PiS do zmiany daty wyborów głowy państwa.
Liberalne i lewicowe media zachowują się w ten sposób od jesieni 2015 roku. Rezultat ich działań jest taki, że PiS się umacnia, a opozycja słabnie. Kto poniesie za to odpowiedzialność? Szefowie partii politycznych. Dziennikarze będą z nich drwić popijając kawę – całkowity komfort i zerowa odpowiedzialność, a więc również zerowe ryzyko.
Komentarze