Rozpoczęła się oficjalna kampania wyborcza przed jesiennymi wyborami samorządowymi. Uznałem, że jako świeży magister administracji właśnie na specjalizacji samorządowej, autor pracy magisterskiej o wyborach samorządowych ocenionej na 5 i obronionej na 5, pasjonat polityki i przyszły polityk, mogę napisać, jak powinna wyglądać ta kampania wyborcza, aby jej nie zmarnować, jak tej prezydenckiej i parlamentarnej w 2015 roku.
Wiem, że Platforma Obywatelska jest już inną partią. Wiem, jak ogromną wagę do prawidłowego funkcjonowania partyjnych struktur przywiązuje przewodniczący Grzegorz Schetyna. On te struktury od 2001 r. budował i bardzo dobrze rozumie te mechanizmy. Nie popełni błędów Ewy Kopacz, która mechanizmów funkcjonowania własnej partii nie rozumiała, bo jej nie budowała, a wszystkie funkcje partyjne i państwowe dostała od Donalda Tuska na tacy, a nie wywalczyła ich sobie jak Grzegorz Schetyna. Wiem też, że stan PO z dwóch kampanii 2015 r. doprowadzał jej obecnego lidera do szału, ale nie miał on wtedy instrumentów, aby zapobiec zbliżającej się wyborczej katastrofie – nie było go wtedy nawet w Zarządzie Krajowym, bo Tusk miał obsesję na punkcie swojej władzy, a Kopacz kontynuowała to bezkrytycznie.
Jako osoba poruszająca się o kulach miałbym duże trudności z prowadzeniem kampanii wyborczej, ale wiem, jak powinna ona wyglądać, ponieważ pamiętam najlepszą kampanię wyborczą Platformy Obywatelskiej – tę z 2007 r. Wtedy wszyscy pracowali jak mrówki – szeregowi członkowie partii, ważni działacze i partyjna młodzieżówka – wszystkim zależało na wyborczym sukcesie i wszystkich nadzorował, pilnował i pomagał im ówczesny sekretarz generalny PO Grzegorz Schetyna. Efekt był fantastyczny. Trzeba do tego wrócić. Jasne, że inaczej prowadzi się kampanię parlamentarną, a inaczej samorządową, bo ta druga jest bardzo rozdrobniona, a sztaby wyborcze muszą być rozsiane po Polsce tak gęsto, jak placówki Poczty Polskiej, ale pewne prawidłowości w każdej kampanii są niezmienne – konieczność harowania w terenie dzień w dzień od 6:00 do 22:00. To właśnie od tego wysiłku zależy wyborczy rezultat, a nie od tego, czy Grzegorz Schetyna wejdzie na taboret, zacznie krzyczeć i w ten sposób rzekomo „porwie tłumy”.
W każdym miejscu, gdzie musi każdego dnia startować samorządowa kampania Platformy Obywatelskiej (i Koalicji Obywatelskiej), musi być człowiek odpowiedzialny za jej koordynację i musi być to ktoś, komu zależy na wyborczym sukcesie PO i KO. Jeśli ktoś zawodzi, bo mu się nie chce pracować albo dziecko ma anginę, natychmiast musi być wymieniany na innego i nie może być tu żadnych sentymentów. Szefowie partyjnych struktur na każdym poziomie muszą być pod telefonami przez całą dobę i o każdej porze muszą być gotowi, by wsiąść w samochód, pojechać w teren, ustawić ludzi do pionu i nadzorować robotę – również bez sentymentów. Platforma Obywatelska ma w tej chwili ok. 38 tysięcy członków. Chcę, aby było to widać na ulicach w całym kraju. Partia Grzegorza Schetyny ma też młodzieżówkę – oczekuję od Młodych Demokratów, że będą pracować tak ciężko, jak w kampanii parlamentarnej 2007 r. i w kampanii prezydenckiej 2010 r. W obydwu kampaniach 2015 r. Młodzi Demokraci nie pracowali nawet na 25% możliwości. Skutki znamy.
Wynik wyborczy Platformy Obywatelskiej zależy od zaangażowania wszystkich członków i sympatyków partii oraz od wszystkich działaczy partyjnej młodzieżówki, a nie tylko od Grzegorza Schetyny jako szefa wszystkich szefów. O jego zaangażowanie nie muszę się martwić, ponieważ jego pracowitość jest legendarna, a jego zaangażowanie imponuje nawet politykom PiS. Tak było zawsze – nawet wtedy, gdy Donald Tusk chciał się go z partii pozbyć.
Współpraca Platformy z Nowoczesną i Koalicyjny Komitet Wyborczy to wielka wartość. Cieszę się, że współpraca Grzegorza Schetyny i Katarzyny Lubnauer układa się obecnie modelowo. Dbajmy o to, ponieważ jest to korzystne dla obu stron i wiarygodne dla opinii publicznej. Nikt nie wierzył w dobre relacje Millera z Palikotem (które były fatalne) i skończyło się wyborczą klęską Zjednoczonej Lewicy. Koalicja Obywatelska jest budowana na dobrych relacjach i oparta na solidnych fundamentach wspólnych pomysłów i celów. Warto troszczyć się o centrum i nie tracić czasu na przekonywanie malkontentów. To nie arogancja i buta - to racjonalny pragmatyzm.
P.s. 21 października i 4 listopada zagłosuję korespondencyjnie, ponieważ lokal wyborczy w moim okręgu nie jest przystosowany do potrzeb osób niepełnosprawnych. Wcześniej wspinałem się po schodach, ale było to niekomfortowe, żeby nie powiedzieć upokarzające.
Komentarze