Już dziesiąty dzień w ramach protestu głodują młodzi lekarze, domagając się m.in. wzrostu ich wynagrodzeń. Nie będę się zastanawiał nad tym, czy rezydenci zarabiają dziś mało, dużo, a może w sam raz. To kwestie względne – dla każdego „dużo”, „mało” i „w sam raz” oznacza co innego. Problem też nie w tym, że jacyś pracownicy systemu ochrony zdrowia protestują czy strajkują. Zawsze tak było i zawsze tak będzie – przechodził przez to kazdy poprzedni rząd i każdy następny też będzie musiał się z tym zmierzyć.
Problem polega na tym, że rząd Prawa i Sprawiedliwości, którego przedstawiciele mają gęby pełne opowieści o tym, jak to bardzo troszczą się o ludzi, jak ich słuchają i jak blisko nich i ich problemów są o każdej porze dnia i nocy, mają problem ze zwykłą, ludzką empatią. Uosobieniem tego mankamentu jest sam Minister Zdrowia. Konstanty Radziwiłł sprawia rażenie człowieka, który takowym jest wyłącznie formalnie. Próżno bowiem szukać w nim cech doktora Judyma albo po prostu cech takiego lekarza, do gabinetu którego pacjent nie boi się pójść.
Radziwiłł sprawia wrażenie kogoś bardzo wyniosłego i aroganckiego. Kogoś, kto nie tylko nie patrzy pod nogi, ale nawet nie ma zwyczaju pochylać się, gdy zawiązuje sznurówki. Przypomina chłodnego księgowego, dla którego pacjent nie jest żywą istotą – jest jedynie cyferką w arkuszu kalkulacyjnym. Minister Zdrowia ujawnił też swoją bezduszność, gdy stwierdził, że nie przepisałby pigułki „dzień po” kobiecie, która została zgwałcona.
Ten rząd ma problem z decyzyjnością. Młodzi lekarze głodują dziesiąty dzień i dopiero dziś premier Beata Szydło znalazła czas, aby się z nimi spotkać. Spotkała się z nimi tylko po to, żeby powiedzieć im, że nic nie może dla nich zrobić. Jak wiadomo, tu i teraz w naszym kraju decyzje podejmuje nie premier i nie minister, a starszy pan, który za nic nie bierze odpowiedzialności. Czy wyobrażacie sobie, że premierowi Tuskowi dziesięć dni zajmuje dotarcie do prowadzących protest głodowy? Czy wyobrażacie sobie, że Minister Zdrowia Ewa Kopacz albo Bartosz Arłukowicz mówią, iż z protestującymi ciężko się rozmawia, bo są już słabi? Za rządów koalicji PO-PSL takie zachowania były niedopuszczalne. Za rządów PiS takie zachowania są już normą. Opieszałość i lekceważenie problemów ludzi są symbolami tej władzy.
Tak samo było po nawałnicach.
Komentarze