22 września Sąd Najwyższy podtrzymał wcześniejszą decyzję Państwowej Komisji Wyborczej o odebraniu partii Ryszarda Petru 75% subwencji budżetowej, czyli kwoty ok. 18 mln zł. Powodem tego jest niewłaściwe zaksięgowanie funduszy. Kuriozalne, że partia ekonomisty nie potrafiła poprawnie wykonać przelewu.
To bardzo poważny cios dla Nowoczesnej, ponieważ utracone środki to mniej więcej tyle, ile trzeba wydać na kampanię prezydencką lub parlamentarną, żeby wygrać wybory. Nowoczesna potrzebuje pieniędzy tym bardziej, że – w odróżnieniu od Platformy Obywatelskiej – nie ma zaplecza eksperckiego i struktur w terenie. Polityczne być albo nie być Ryszarda Petru zależy więc od hojności sponsorów oraz przychylności mediów. Czy znajdą się odpowiednio hojni darczyńcy? Nie wiem. Wiem natomiast, iż przychylność dużej części tzw. liberalnych mediów, którą póki co obficie karmi się Ryszard Petru, może skończyć się z dnia na dzień i to bez wyraźnego powodu.
Odebranie subwencji powoduje, że Ryszard Petru jest coraz bardziej nerwowy. Już wcześniej powiedział, że „z Ewą Kopacz byłoby łatwiej”, a ostatnio, że „łatwiej współpracuje się z Protasiewiczem niż ze Schetyną”. Dla Grzegorza Schetyny i członków Platformy Obywatelskiej to wspaniała wiadomość, ale Ryszard Petru nie powinien aż tak ostentacyjnie pokazywać, że marzy o przejęciu struktur i pieniędzy PO.
2 października (a nie jak wcześniej planowano 1.10.) duża konwencja programowa Platformy Obywatelskiej w Gdańsku i nowe otwarcie w historii partii. To bardzo ważne wydarzenie.
Komentarze