Większość z nich ostatni
raz była w Polsce ponad dwadzieścia lat temu. Nie przyjeżdżają
do kraju nad Wisłą nawet raz na jakiś czas, by odwiedzić
mieszkających tu krewnych. Dobrze im za Oceanem i nie mają zamiaru
kiedykolwiek tutaj wracać. Wiedzę o naszym kraju czerpią z YouTube
albo z dziwnych organizacji powiązanych z Tadeuszem Rydzykiem. Nie
płacą podatków nad Wisłą. Polska jest im obca i to z
wzajemnością.
Gdyby Polacy na stałe
mieszkający w Stanach Zjednoczonych, decydowali o wynikach wyborów
w Polsce, w wyborach parlamentarnych Prawo i Sprawiedliwość
zdobyłoby ponad 60% wszystkich oddanych głosów. W wyborach
prezydenckich 2010, Jarosław Kaczyński z podobnym wynikiem wygrałby
już w pierwszej turze.
Badania przeprowadzone przez
tamtejsze media, w wyborach prezydenckich dają Andrzejowi Dudzie 44%
głosów i drugą turę z Grzegorzem Braunem, który w pierwszej
turze zdobył aż 14%. Jak wyniki z USA mają się do wyborów
Polaków na stałe mieszkających w Polsce? Nijak. Gdyby jednak głosy
zza Oceanu mogły realnie zmienić ostateczny wynik wyborów, Polacy,
którzy nie mają żadnych realnych związków z naszym krajem,
zafundowaliby wielowymiarową katastrofę tym Polakom, którzy
mieszkają, pracują i płacą podatki właśnie w Polsce.
Najwyższa pora, żeby
politycy zdecydowali o odebraniu Polonii amerykańskiej prawa do
głosowania w polskich wyborach. Nie życzę sobie, by ludzie
niemający pojęcia o realnej Polsce i życiu jej prawdziwych
obywateli, decydowali o jej i naszym losie nawet, jeśli ich wybór
nie decyduje o tym, która partia ostatecznie zdobywa władzę i jaki
człowiek zostanie prezydentem.
Polonia amerykańska jest bardzo radykalna, a obowiązkiem państwa powinno być eliminowanie radykalizmu.
Komentarze