Najwięcej oczywiście wydajemy na
naukę religii - choć nie ma danych, ilu z nauczycieli tego
przedmiotu to księża, a ile osoby świeckie. "GW"
zaznacza przy tym, że nie każdy katecheta ma pełny etat. Gazeta
dodaje, że dla wielu duchownych szkoły są najważniejszym źródłem
dochodu - inaczej część księży "pobierałaby zasiłki",
a Episkopat "dobrze o tym wie".
Do tego dochodzą
posady w polskiej armii. Zatrudnia ona około dwustu księży, w
większości katolickich. Wikary parafii wojskowej może liczyć na
pensję w wysokości 3-5 tys. złotych, proboszcz nawet na 5-7 tys.
"GW" zaznacza jednak, że podatnicy w parafiach wojskowych
finansują także... same kościoły
i ich funkcjonowanie (prąd, ogrzewanie), a nawet etat organisty.
Sporo dostają też po prostu mundurowi-księża - nawet 10 tysięcy
miesięcznie. Tyle zarabia abp Leszek Głódź, który, gdy odchodził
ze służby, dostał dodatkowo ćwierć miliona złotych odprawy.
Oprócz tego państwo ma np. 16 kapelanów w straży pożarnej
czy policji. Swojego kapelana ma też BOR - za jedyne 5671 złotych
brutto, czy służba celna. Kapelan tej ostatniej służy również
urzędnikom skarbowym, a jednym z jego zadań jest... "święcenie
placówek celnych i skarbowych".
Duchowni znajdują się
też w służbie zdrowia - pracuje ich tam ok. tysiąca. Gazeta
przypomina jednak, że żadnego z takich sposobów finansowania nie
wymusza na państwie ani konkordat, ani konstytucja. Całe to
"wsparcie" powstało na kanwie osobnych przepisów. Według
duchownych jednak, gdyby państwo chciało coś teraz zmienić w tej
kwestii - czyli np. przestać zatrudniać kapelanów - musiałoby...
poprosić o zgodę Kościół, który w ten sposób interpretuje
konkordat.
Źródło: „Gazeta Wyborcza”.
Komentarze